Tomasz Malkowski: Zaczęliśmy spacer od terenów po dawnej Königshütte, czyli Królewskiej Hucie. Tutaj w 1802 roku uruchomiono wielki piec „Reden”, który był impulsem do powstania miasta.
Maciej Franta: Podobno, gdy przejeżdżało się ul. Katowicką tramwajem, można było wręcz poczuć żar buchający z pobliskich pieców martenowskich. Szkoda, że nie ma już wielkiego pieca ani kominów, a większość terenów po hucie to ruiny. Choć w części obiektów działa obecnie koncern ArcelorMittal.
Tuż obok jest chorzowski Rynek. Niesamowite, że tak blisko centrum miasta stał przez dwa wieki zakład przemysłu ciężkiego.
Robert Konieczny: To historia charakterystyczna dla miejscowości Górnego Śląska. Najpierw powstawał zakład, a wokół niego osada, rozrastająca się z czasem do skali miasta. Dziś Chorzów mierzy się z tym samym problemem, co Katowice dwie dekady temu. Tam, po upadku kopalni „Katowice”, tuż za halą widowiskowo-sportową Spodek pozostała wielka dziura w przestrzeni. Udało się ją w przeciągu kilkunastu lat przemienić w Strefę Kultury, z nowymi gmachami m.in. Muzeum Śląskiego i NOSPR-u. Wydaje mi się, że Chorzów dopiero wchodzi w ten etap transformacji.
Tutejsze Muzeum Hutnictwa jest pierwszym w Polsce obiektem kulturalnym poświęconym w całości hutnictwu żelaza i stali czasów rewolucji przemysłowej.
MF: Mam nadzieję, że ono rozpocznie zmiany w dawnej Królewskiej Hucie. Na razie dojazd do muzeum prowadzi przez księżycowy teren. Ale trwa tu budowa nowego węzła komunikacyjnego. A zastępca dyrektora placówki, dr Adam Hajduga, opowiada, że planuje opustoszałe konstrukcje przemienić w park przemysłowy, wzorem Landschaftsparku w Duisburgu, w Zagłębiu Ruhry.