Zdziwienie na twarzach Patrycji i Krzysztofa Masiewiczów, właścicieli Szybu Miedzianka, w reakcji na przygotowany dla nich przez architekta Roberta Koniecznego projekt – uchwycił na zdjęciu w 2018 r. Filip Springer, autor książki Miedzianka. Historia znikania, od której wszystko się zaczęło. Patrycja i Krzysztof przeczytali ją i zafascynowali się tajemnicą miasteczka z siedmiowiekową tradycją. Zaczęli regularnie tu przyjeżdżać, poznawać ludzi, zbierać historie. A te są niezwykłe. Podczas wojny nie padł tu ani jeden pocisk, za to niespełna dekadę później Miedzianka zaczęła znikać. Do dziś nie wiadomo dlaczego. Być może winne jest rabunkowe wydobycie uranu przez Rosjan, prowadzone w latach 1945–1954. Szukając go, drążyli chodniki bezpośrednio pod zamieszkiwanymi domami, między którymi stawiano kolejne szyby wydobywcze. Po zaprzestaniu eksploatacji do wyrobisk zaczęła osuwać się ziemia, drzewa, budynki. Większość mieszkańców przesiedlono do Jeleniej Góry, a opuszczone domostwa rozebrano w połowie lat 70. Inna opowieść głosi, że to władze zdecydowały o zburzeniu Miedzianki, by ukryć niewygodne zdarzenia z przeszłości.
Masiewiczowie – on ekonomista, ona socjolożka, wielbiciele historii, sztuki i nieskażonej natury – znaleźli w Miedziance spokój i wymarzoną przestrzeń do działań artystycznych. Jak w Toskanii. Na co dzień mieszkają i pracują w Warszawie. Decydując się na budowę domu w Miedziance, postanowili, że będą dzielić tę przestrzeń z innymi kreatywnymi osobami. Za namową przyjaciół zgłosili się do architekta Roberta Koniecznego – „wizjonera, artysty, ale i precyzyjnego rzemieślnika”. Zamówili u niego projekt, który miał uwzględniać mieszkanie pracy twórczej z osobnym wejściem, domek dla nich i księgarnię z książkami, jakie sami chcieliby czytać (zorganizowali w niej też stoisko z ceramiką wypalaną w warszawskim studiu PatPottery, założonym przez Patrycję).