Wyniki przy nazwiskach dwóch głównych rywali różniły się w zależności od pracowni, która je przygotowała. TNS OBOP w sondażu dla TVP podał o godzinie 20, że Bronisław Komorowski zdobył 40,7 proc. głosów, a Jarosław Kaczyński 35,8. W tym samym czasie widzowie TVN zobaczyli wyniki SMG/KRC które kandydatowi PO dawały 45,7 proc., a PiS 33,2 proc.
Podobne do tych ostatnich dane ogłosił Instytut Homo Homini, który przeprowadził sondaż dla Polsatu News. Różnica między zwycięzcami pierwszej tury wyniosła więc według TNS OBOP 5,4 proc., a zgodnie z badaniami SMG/ KRC aż 12,5 proc. Te wyniki łączyło tylko to, że oba były korzystne dla Bronisława Komorowskiego. Najbliższe prawdzie, w granicach błędu statystycznego, poznali widzowie telewizyjnej Jedynki.
Sondażowe pułapki
Co zawiodło? Kluczem do znalezienia pułapki w którą wpadły dwa poważne instytuty jest metodologia badania. Szefowie Homo Homini i SMG/KRC zdecydowali się na sondaże telefoniczne. TNS OBOP wybrał metodę exit poll, czyli bezpośrednie przepytywanie osób, które właśnie opuściły lokal wyborczy. Sondaż dla TVN i Polsatu powstał na podstawie odpowiedzi telefonicznych odpowiednio 6 i 5 tys. osób.
SMG/KRC dzwonił na telefony stacjonarne i komórkowe przez trzy ostatnie godziny głosowania, a ankieterzy rozmawiali tylko z tymi, którzy zadeklarowali, że wzięli udział w wyborach. I tu najprawdopodobniej ankieterzy wpadli w pierwszą sondażową pułapkę. - Stopień telefonizacji nie we wszystkich grupach społecznych jest taki sam. W sondażach telefonicznych "lekko nadreprezentowane" mogą być osoby z wyższych szczebli drabiny społecznej - ci bardziej wykształceni i zamożniejsi – mówi prof. Antoni Sułek z Instytutu Socjologii UW. A to są właśnie wyborcy PO, stąd być może tak dobry sondażowy, ale odległy od rzeczywistości wynik Bronisława Komorowskiego.