Kraj

Taka gmina

Pies czyli kot

Przegrywanie głosowań w Sejmie staje się chyba nową taktyką, żeby nie powiedzieć linią polityczną, premiera. I to przegrywanie ze swoimi.

Zaczęło się od Gowina, wtedy jeszcze ministra, którego szef rządu wyhodował sobie na własnej piersi. Potem trzech ludowców głosowało za odwołaniem ministra transportu. Teraz Piechociński postanowił pokazać Tuskowi, kto tu tak naprawdę jest premierem, a kto wice. Rewanżowe spotkanie w sprawie likwidacji sądów rejonowych odbędzie się na boisku Senatu, a prezydent ogłosi, jaki jest wynik.

Całe to prężenie ludowych i obywatelskich muskułów zda się zresztą psu na budę. Ktokolwiek wygra, to i tak przegra. To znaczy idea przegra, bo żadna z proponowanych wersji ustawy nie zreorganizuje naszych sądów, w których – niezależnie od siedziby – sprawy ciągną się latami, a bywa, że i dekadami.

Rozrzewnił mnie były minister rolnictwa Marek Sawicki, który opowiadał w telewizji, że sądy, biura i instytucje samorządowe powinny mieć swoje siedziby jak najbliżej ludzi, a nie gdzieś w dalekiej centrali. Oczywiście, że nie jest źle mieć je blisko, tylko że to jeszcze niczego nie załatwia. Ważni są urzędnicy, którzy tam pracują.

Dalej mówił Sawicki, jak to pod nadzorem Ministerstwa Rolnictwa prężnie działa system gminnych i powiatowych instytucji – inspektoratów, służb nadzoru weterynaryjnego itd. Tymczasem na co dzień wygląda to inaczej. Obejrzałem w TVN 24 reportaż Piotra Czabana z kolonii Ogrodniki w gminie Narew, powiat Hajnówka. W jednym z gospodarstw zaryglowano w oborze, bez wody i paszy, ponad 30 krów. Ryczały z głodu i pragnienia, ale nikt nie reagował. Gdy pięć krów zmarło, zjawiła się TVN. Ktoś litościwy pewnie ją zawiadomił. Przyszli do wójta z pytaniem, co ma zamiar zrobić w tej sprawie?

Polityka 20.2013 (2907) z dnia 14.05.2013; Felietony; s. 127
Oryginalny tytuł tekstu: "Taka gmina"
Reklama