Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Mali żołnierze

Spór o ocenę Powstania Warszawskiego jest w Polsce nieuleczalny i będzie trwać zapewne w nieskończoność. Co jest w nim jednak ciekawe, to fakt, iż granice między oponentami są zupełnie niezgodne z przyjętymi podziałami politycznymi. Po stronie potępiających znajdziemy na przykład lewicę obok kombatantów Narodowych Sił Zbrojnych, pośród apoteozujących – PiS obok prezydenta Bronisława Komorowskiego. Na emigracji Londyn w większości pochwalał, Wolna Europa kultywowała legendę, natomiast środowisko generała Andersa, z nim samym na czele, czy ludzie „Kultury” Giedroycia nie szczędzili najsurowszych oskarżeń.

Ale podziały są jeszcze bardziej szczegółowe. Z okazji 70 rocznicy powstania prawicowy historyk Piotr Zychowicz w „Najwyższym Czasie” wytacza przeciw niemu najcięższe działa. Z kolei Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, w „wSieci” śpiewa istny hymn pochwalny. Skądinąd w tym samym numerze „wSieci” Piotr Gontarczyk cytuje memoriał przedstawiony Stalinowi przez Ponomarienkę: „Po rozbiciu polskiej armii (w 1939) większość zdolnych do walki mężczyzn pozostała na terenie Polski. W interesie państwa sowieckiego musimy podjąć pewne konieczne kroki (…). W Polsce trzeba koniecznie rozpalić wojnę partyzancką. Oprócz efektu wojskowego spowoduje to pożądane wydatki ludności polskiej na dzieło walki z niemieckimi okupantami i spowoduje, że Polakom nie uda się zachować swoich sił”.

Wynika z tego jasno, iż wywołujący powstanie spełniali najczulsze marzenia Kremla. I jak to się ma do peanów Ołdakowskiego, który cieszy się ogromnie, że „według najnowszych ocen w powstaniu zginęło 12–14 tys. żołnierzy i 120–130 tys.

Polityka 33.2014 (2971) z dnia 11.08.2014; Felietony; s. 112
Reklama