Wiadomość o tym, że dr Jerzy („Resortowe dzieci”) Targalski i prof. Andrzej Zybertowicz mają tworzyć ośrodek analityczny polskiej armii, została zapewne powitana w Rosji z ulgą. Moskwa obawiała się, że Warszawa skieruje do tworzenia Akademii Sztuki Wojennej poważniejsze siły.
Na szczęście do armii nie wcielono cenionego historyka prof. Andrzeja Nowaka, którego teksty czytam i staram się zrozumieć. W interesującym szkicu „Nauczyciele historii” („wSieci”) profesor broni prawa każdej wspólnoty do własnej, a nie tylko wspólnej, historii, do własnej tożsamości. Każda autonomiczna wspólnota potrzebuje historii tego, czym była dla siebie i czym była dla innych – pisze. Zajmują się tym historycy, którzy – wedle autora – mają jak gdyby dwie dusze: uczonych i obywateli. „Historyk jest obywatelem świata akademii, który ma swoje prawa i obowiązki. Ale jest również obywatelem wspólnoty politycznej i wobec niej także ma swoje obowiązki. W Polsce te obowiązki określa konstytucja, a konkretnie jej preambuła”, która mówi o wdzięczności naszym przodkom za ich pracę, za walkę o niepodległość, za kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie narodu, o nawiązaniu do najlepszych tradycji I i II RP, o przekazywaniu przyszłym pokoleniom wszystkiego, co cenne, z ponadtysiącletniego dorobku, ale i pamięci gorzkich doświadczeń, „gdy podstawowe wolności i prawa człowieka były w naszej Ojczyźnie łamane”.
Uff, przeczytawszy te słowa, odetchnąłem z ulgą, że nie jestem historykiem, że nie muszę balansować na linie nad przepaścią – pomiędzy prawdą historyczną, nieraz gorzką, deprymującą, a prawdą obywatelską, krzepiącą i budującą.