Młodszym czytelnikom, zaniedbanym edukacyjnie i politycznie przez lata rządów Tuska oraz jego ferajny, warto przypomnieć, że w owych czasach w naszym kraju panował najpierw stalinizm (symbolicznie do października 1956 r.), a po Październiku system bardziej do zniesienia, o którego definicję spierają się uczeni, a także historycy IPN.
Na potrzeby felietonu przypomnijmy tylko, że w obozie władzy po Październiku ukształtowały się dwie grupy. Tak zwani twardzi (les durs), zwani natolińczykami (od podwarszawskiej miejscowości, w której spiskowali), inaczej mówiąc „chamy”, oraz puławianie (od ulicy, przy której, w dawnych domach Wedla, mieszkali niektórzy jej członkowie), zwani także Żydami, a przez Zachód – liberałami (les liberaux).
Do natolińczyków zaliczani byli m.in. Zenon Nowak („tak czy owak – Zenon Nowak”), Kazimierz Witaszewski („gazrurka”), Wiktor Kłosiewicz (naczelny związkowiec), Władysław Kruczek (postrach Rzeszowa). Wśród puławian widziano Romana Zambrowskiego (weteran KPP), Leona Kasmana („Trybuna Ludu”), Władysława Matwina i Jerzego Morawskiego (tzw. młodzi sekretarze KC) oraz Romanę Granas, która zdążyła jeszcze być w pierwszym składzie POLITYKI, skąd została odwołana za rewizjonizm.
Niuanse zostawiamy historykom, pragniemy tylko zwrócić uwagę, że mimo upadku komunizmu i historycznych przemian w Polsce podział na chamów i Żydów wciąż istnieje, przynajmniej zdaniem niektórych autorów. Być może podział ten jest tak żywotny, ponieważ – jak twierdzą na prawicy – w Polsce nie można mówić o upadku komunizmu, komunizm trwa, ma się w najlepsze, a skoro trwa komunizm, to trwają chamy i Żydy.