W sylwestrową noc wskazówki zegarów historii przesuną się o rok. Wraz z nimi nieubłagany czas pamięci. Przyjmijmy, że aby szerzej ogarnąć bieg politycznych i społecznych wydarzeń, trzeba mieć, umownie rzecz biorąc, osiemnaście lat. Zatem świadomi obserwatorzy (a tym bardziej uczestnicy dziejowych, polskich wydarzeń) będą w 2017 r. mieli:
– świadkowie polskiego września 1939 co najmniej 96 lat
– powstania warszawskiego – lat 91
– istnienia żołnierzy wyklętych – lat 90 i niewiele mniej
– polskiego Października – lat 79
– wiosny Solidarności – lat 55
– wprowadzenia stanu wojennego – lat 54
– upadku PRL – lat 38...
Dla naszej młodzieży – przyszłości – i większości narodu są to wszystko bajki o żelaznym wilku. Zastanawiające są w tym kontekście wyniki sondaży. Jakkolwiek analitycy czasem się kompromitują, zawszeć owe sondaże dają jakąś przybliżoną wiedzę o społeczeństwie. „Przegląd” (z 12–18 grudnia 2016 r.) przytacza zebrane przez CBOS w 1994 i 2016 r. odpowiedzi na pytanie: „Czy decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego w naszym kraju była słuszna?”. W grudniu 1994 r. 54 proc. ankietowanych stwierdza, iż „zdecydowanie słuszna” lub „raczej słuszna”, zaś 23 proc., iż „raczej niesłuszna” lub „zdecydowanie niesłuszna”. W grudniu 2016 r. rozkłada się to odpowiednio na 41 i 35 proc. Z kolei przekonanych, iż „trudno powiedzieć”, było w grudniu 1994 – 23 proc., a dwadzieścia dwa lata później 24 proc. Nie chodzi tu o to, iż po trzydziestu pięciu latach liczba Polaków uznających wprowadzenie stanu wojennego za nieodzowne jest nadal wyższa od jego przeciwników i oskarżycieli.