red.
25 kwietnia 2017
Polityka i obyczaje
Z ostatniej strony
Historyk prof. Jan Żaryn martwi się w „Tygodniku Solidarność” w sprawie obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości: „Nie jesteśmy jedynymi, którzy wtedy odzyskali niepodległość. Nie słyszałem jednak, żeby MSZ już rozpoczął jakieś negocjacje z zagranicznymi partnerami w kontekście tak ważnej dla wielu krajów europejskich rocznicy, żeby urządzić wspólne obchody – choć mam nadzieję, że takie działania zostały podjęte”.
W „Rzeczpospolitej” Jerzy Surdykowski uogólnia: „Przesławny Misiewicz nie jest dzieckiem Macierewicza, ale rozmnożonym w tysiącach wcieleń bękartem kolejnych rządów.
Historyk prof. Jan Żaryn martwi się w „Tygodniku Solidarność” w sprawie obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości: „Nie jesteśmy jedynymi, którzy wtedy odzyskali niepodległość. Nie słyszałem jednak, żeby MSZ już rozpoczął jakieś negocjacje z zagranicznymi partnerami w kontekście tak ważnej dla wielu krajów europejskich rocznicy, żeby urządzić wspólne obchody – choć mam nadzieję, że takie działania zostały podjęte”. W „Rzeczpospolitej” Jerzy Surdykowski uogólnia: „Przesławny Misiewicz nie jest dzieckiem Macierewicza, ale rozmnożonym w tysiącach wcieleń bękartem kolejnych rządów. Jak z tego wyjść? Nic nie pomoże wycięcie po wyborach. Nowa łapczywa horda wedrze się żądna zapłaty za polityczne zasługi. Odwołać się do wartości? A gdzież one?”. Pod adekwatnym tytułem „Nie strasz, nie strasz!” Marcin Wolski w „Gazecie Polskiej” pyta podchwytliwie: „Co wam się marzy? Wojna domowa? Interwencja zbrojna bratniej NRD (pardon, RFN!)? Rozczaruję was – jedyne, co wam się uda, to przyspieszyć własne samounicestwienie. Ale zaręczam – nie będziemy po was płakać!”. Okazuje się jednak, że to słowa skierowane także do własnego środowiska. W tej samej „GP” Tomasz Sakiewicz demaskuje frakcję „rozsądnej prawicy” zamieszanej w „cenzurowanie informacji w mediach pokazujących możliwość zamachu oraz ogromne nieprawidłowości w śledztwie”. „Nie chcę teraz rozstrzygać, dlaczego to robili i robią. Zazdrość, konkurencja, agentura, wyrzuty sumienia (wymieniam od najbardziej prawdopodobnych)? Ważne, że dalej mieszają ludziom w głowach (…), przypadku tu nie ma”. Chyba że psychiatryczny. W „Przeglądzie” Bronisław Łagowski zastanawia się: „jakiego natężenia przemocy symbolicznej w naszej »liberalnej demokracji« było trzeba, żeby chłopom i mieszkańcom blokowisk zaszczepić pogardę dla »nizin społecznych« i skłonić ich do utożsamienia się z dworami, które przez wieki uciskały ich przodków i nimi poniewierały”. W „Tygodniku Powszechnym” felietonistka Anna Dziewit-Meller, nawiązując do planów modernizacyjnych wicepremiera Morawieckiego: „Nie wiem, jak wyobrażają sobie twórcy programu #StartInPoland, ale czuję pewien zgrzyt pomiędzy próbami stworzenia u nas międzynarodowego środowiska technologicznego, do którego walić będą drzwiami i oknami najlepsze umysły z całego świata, a hołubieniem nacjonalistycznych tendencji, ksenofobicznych postaw i niechęci do środowisk LGBT”. W „Newsweeku” wywiad z Lechem Wałęsą i Aleksandrem Kwaśniewskim jednocześnie: „A.K.: Nigdy nie miałem z [prezesem Kaczyńskim] serdecznych związków. Dużo więcej o sposobie myślenia Jarosława dowiadywałem się z rozmów z Lechem, bo on zawsze był pod wpływem brata i nie ukrywał tej dominacji. (…). L.W.: (…) tak naprawdę nie było dwóch Kaczyńskich. Był jeden, oni się tylko podzielili rolami. Jeden grał grzecznego, drugi był jak bezpieka. Lech nie podejmował żadnych decyzji, od tego był brat – zawsze ukryty za stanowiskiem piastowanym przez brata. (…) Historia rozliczy Kaczyńskiego. Nie umrze spokojnie. Za nic nie chciałbym być w jego skórze”. Państwo Zybertowiczowie czytają POLITYKĘ, więc wyjaśniają we „wSieci” skrytykowany przez nas akapit ich felietonu: „Promowanie ideologii gender powiększa złożoność coraz mniej przejrzystego świata. A gdy mobilność i zmienność społeczna są zbyt wysokie, ludzie nie nadążają z rozumieniem i przyswajaniem norm. Niektórzy w reakcji na swe zagubienie sięgają po ekstremizmy i ideologie terrorystyczne. To wymusza kolejne, często uciążliwe, procedury bezpieczeństwa”. Słusznie, tylko kto decyduje, co już jest ideologią, a nie opisem, gdzie zaczyna się „zbyt wysoka” mobilność i kto może ją zastopować? Autok
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.