Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Przystanek Praga

Zmysł obserwacyjny, słuch, poczucie humoru, ironia i kpina, a nade wszystko własny język, własny ton, to broń pisarza.

Moja rodzona POLITYKA nie przestaje zdumiewać. Niedawno ukazała się świetna powieść „Prymityw. Epopeja narodowa” (wydawnictwo Wielka Litera) naszego znakomitego reportera Marcina Kołodziejczyka. Książka szturmem zyskała uznanie i nominację do Nike. A wiecie, ile miejsca – w pierwszym odruchu – poświęciło jej do tamtej chwili macierzyste pismo autora? Nie zgadniecie: jedną szpaltę w poczytnej skądinąd rubryce Afisz! Jak to możliwe, że jedne książki płyną po naszych łamach jak krążowniki (zwłaszcza te wydane przez POLITYKĘ, co jest naturalne), a inne jak kajaki? Skromność? Unikanie podejrzeń o stronniczość? Mam na to swoją odpowiedź. POLITYKA jest po prostu zepsuta przez ponad pół wieku powodzenia. Pismo, w którym pracowali (nie mówiąc o tych, którzy publikowali) Ryszard Kapuściński, Hanna Krall, Martyna Bunda czy Edyta Gietka, jest po prostu przyzwyczajone do znakomitości na swoich łamach. Co w tym dziwnego, że „Koło” napisał świetną książkę, skoro wszystko, co pisze, jest „super”? Kiedy książka trafiła do Nike, wtedy POLITYKA poświęciła jej i autorowi więcej miejsca.

Tymczasem świetna książka zasługuje nie tylko na uznanie półgębkiem, ale na ogłuszający doping: „Ko-ło! Ko-ło! Ko-ło!”. Przecież do pewnego stopnia książka jest sukcesem POLITYKI. Nie lękajmy się powiedzieć, że POLITYKA to świetna szkoła pisania. Niejeden (niejedna) zaczynał tutaj jako czeladnik, by z czasem zostać majstrem. Redakcja szlifuje autorów i styl. Już sam fakt pisania w POLITYCE niejednemu ułatwił wspinaczkę do „sławy grodu”. Najpierw autor wiele zawdzięcza pismu, zaciąga jak gdyby kredyt, później (jeśli ma odpowiednie walory) spłaca go z nawiązką, staje się atutem firmy. Zaczynał jako dziennikarz, żeby z biegiem lat, nie wiadomo kiedy, zostać pisarzem.

Polityka 40.2019 (3230) z dnia 01.10.2019; Felietony; s. 95
Reklama