Jeden z ojców kultury liberalnej, Benjamin Constant, tłumaczył, że ludzie mają potrzebę wyrażania zgodnych opinii, aby zakamuflować dzielące ich interesy. Owce mile pobekują, wszystkie tak samo, choć każda by chciała najlepszą trawkę tylko dla siebie. Hegel dodawał, że dzielenie się poglądami ma ten urok, że każdy może być dumy, iż ma jakiś pogląd, a jednocześnie ma sposobność okazać pokorę wobec ogółu, bo przecież to „tylko jego osobista opinia”. Dwulicowość i małość stanowią nieusuwalny rys życia publicznego wolnych społeczeństw. Niestety.
Ludzie czytają wiadomości i komentarze pod nimi, oglądają filmiki i w końcu wyrabiają sobie pogląd na jakąś sprawę, dzieląc się nim z innymi. Tak to niby rodzi się owa słynna opinia publiczna – dominujące w danym czasie odczucie i pogląd na którąś ze spraw. Niestety, dynamika powstawania klisz, czyli najpopularniejszych, a przez to i najbezpieczniejszych wypowiedzi komentujących pewne zjawisko bądź zdarzenie, pozostawia znacznie mniej miejsca, niż to się nam zazwyczaj wydaje, autonomicznemu i racjonalnemu osądowi sprawy przez inteligentne jednostki. Istotą tego procesu nie jest bowiem rzeczowa dyskusja w miarę dobrze zorientowanych i kompetentnych osób, lecz powtarzanie i rozgłaszanie wypowiedzi, które sformułowano bynajmniej nie z chęci uczciwego i niezależnego odniesienia się do sprawy, lecz z powodu zamanifestowania swej przynależności do pewnej grupy społecznej.
Grupa ta, poza innymi znakami tożsamości, rozpoznaje się również poprzez pewną typową dla siebie retorykę bądź schematy reagowania na wydarzenia. A jako że największą taką grupą jest dziś „klasa aspirująca”, czyli masa ludzi nawykłych do myślenia o sobie jako światłych i niezależnych, masowemu rytuałowi wypowiadania arcystandardowych opinii towarzyszą deklaracje pełnej autonomii intelektualnej i moralnej osób w tym rytuale uczestniczących.