Lewica tak była zajęta napadaniem na Rafała Trzaskowskiego za awarię Czajki, że nie spostrzegła, jak Szymon Hołownia podbiera jej ludzi. Na razie do drużyny Polska 2050 dołączyła posłanka Hanna Gill-Piątek, ale w powietrzu wiszą kolejne transfery – nie tylko zresztą z Wiosny, ale i z KO (mowa jest m.in. o Tomaszu Zimochu i Franciszku Sterczewskim). W przeciwieństwie jednak do kolegów z Koalicji, którzy zajmują się głównie szukaniem nowego szefa klubu, lewicowi działacze inaugurują nowy sezon polityczny i zapowiadają jesienną ofensywę: od 19 września ruszają z cyklem regionalnych kongresów, zwieńczeniem których będą kongres programowy (22 listopada) i kongres zjednoczeniowy (12 grudnia). Jednoczyć będzie się jednak tylko SLD i Wiosna, Razem pozostanie osobno. Choć SLD w zasadzie już nie istnieje: zamiast Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest Nowa Lewica. Używanie tej nazwy nakazał warszawski sąd okręgowy, po tym jak w lutym zatwierdził zmianę statutu SLD, w którym m.in. wskazano nowe logo i nazwę. Od tej decyzji odwołał się jeden z byłych polityków SLD, ale sąd II instancji niedawno oddalił apelację; wyrok SO czeka teraz na uprawomocnienie.
Wszystko to jest pokłosiem konwencji SLD z połowy grudnia ub.r., na której zadecydowano o konsolidacji z Wiosną. SLD musiało wówczas zmienić statut. Włodzimierzowi Czarzastemu dało to dodatkowe miesiące na stanowisku szefa partii (zgodnie z poprzednim statutem powinien poddać się wewnątrzpartyjnej weryfikacji w styczniu br.). Wybory szefa Nowej Lewicy odbędą się dopiero po zjednoczeniu.
Nowa Lewica chce się wykazać aktywnością – zapowiada szereg inicjatyw legislacyjnych (w tym dotyczących świadczeń kryzysowych, zasiłków macierzyńskich i suszy). Wszystko po to, aby zatrzeć wspomnienie po ostatnich wyborach i 2-proc.