Dziaderskie party
Dziaderskie party. Niezborna opozycja wciąż zajmuje się tym, jak wygrać sama ze sobą
Kobiety powinny mieć wybór. To, co mówi Grzegorz Schetyna, to jego prywatna opinia. A jakie jest stanowisko partii? No, stanowiska nie ma. Zresztą nie było go przez ostatnie 20 lat – tak można zrekonstruować rozmowy z platformersami dotyczące aborcji. Do tego zazwyczaj dodawane są jeszcze zapewnienia: „Oczywiście, ja osobiście jestem za liberalizacją”. Ale na czym ta liberalizacja konkretnie miałaby polegać? Jedno jest pewne: dla każdego z naszych rozmówców tzw. aborcja na życzenie do 12. tygodnia ciąży to zbyt daleko idące rozwiązanie. Zresztą warianty pośrednie też są dyskusyjne, bo: „Platforma to partia środka”, „światopogląd nigdy nas nie łączył”, „Polacy chcą kompromisu”. Schetyna zaś otwarcie opowiada się za dotychczas obowiązującym prawem, tyle że poszerzonym o ustawową gwarancję dostępu do antykoncepcji (w tym „pigułki po”), edukacji seksualnej i in vitro. To ma być tzw. kompromis plus, nowa umowa społeczna, która – w jego opinii – może wymagać przeprowadzenia referendum.
Odmłodzone władze PO odcinają się od propozycji byłego przewodniczącego – dziś szeregowego posła, poza zarządem partii – zarazem nie proponując nic w zamian. – Owszem, trzeba się trochę przesunąć w tę progresywną stronę, ale drobnymi kroczkami – tłumaczy Borys Budka, dodając, że partia w tej sprawie wypowie się, kiedy będzie to politycznie uzasadnione.
Kierownictwo obawia się przepływu centrowych wyborców do Szymona Hołowni, a także wewnątrzpartyjnych podziałów i wyłamania się grupy konserwatystów. Chcieliby być bardziej postępowi, ale swoim zwyczajem próbują temat przeczekać, po cichu licząc, że zejdzie z agendy. Tak się jednak nie stanie, szczególnie jeśli Mateusz Morawiecki wydrukuje wyrok Trybunału Julii Przyłębskiej.