Cieszmy się, wszak mamy co roku „przepiękne święto” pana Rydzyka i jego radia.
Jechałem niedawno w Warszawie Nowogrodzką do pl. Zawiszy, a potem dalej. Po prawej stronie minęliśmy budynek pracowni znanego PiS-arza i myśliciela. Jak zwykle żółtobrunatną chmurą wylatywały z niego stare, tłuste, zapyziałe mole umysłowe. Te najgrubsze popiskiwały, że są heroldami wolności i dobrobytu. Niech Unia bierze przykład z Polski, inaczej się rozsypie – wtórowały najstarsze. W końcu złapały wschodni wiatr i pognały do Brukseli.
Coś ścisnęło mnie za gardło i na pewno nie było to wzruszenie.
Polityka
50.2020
(3291) z dnia 08.12.2020;
Felietony;
s. 97