Jarosław Kaczyński szuka lidera opozycji – twierdzi Sławomir Nitras. Co, biorąc pod uwagę wyniki niedawnego sondażu IBRiS dla „Rzeczpospolitej”, w którym 59,1 proc. Polaków powiedziało, że nie jest w stanie wskazać lidera opozycji, można by uznać za złośliwość wymierzoną w szefów obecnych ugrupowań opozycyjnych. Ale członkowi zarządu PO chodzi o coś innego. Jego zdaniem PiS szykuje się już do oddania władzy, a Kaczyński poszukuje kogoś, za kim będzie mógł się schować i kto silniej niż Morawiecki będzie bronił pisowców przed rozliczeniami. – Kaczyński odda władzę w partii rok przed wyborami, kiedy będzie wiedział, że PiS przegra. Dlatego już teraz rozgląda się za kimś, kto będzie walczył, stojąc na czele pisowskiej opozycji – tłumaczy.
To dobre samopoczucie i optymizm posła Nitrasa przeczą jednak nastrojom dominującym w Platformie. A tu słychać nie tylko narzekania na słabe przywództwo Borysa Budki i politykę sprowadzającą się głównie do organizowania konferencji prasowych oraz recenzowania władzy, ale także obawy związane z marnymi partyjnymi sondażami (średnio nieco ponad 20 proc.). Bo mniejsze poparcie to nie tylko groźba dalszych rządów PiS i demolowania kraju, ale także mniej miejsc biorących na listach do Sejmu, mniejsze szanse na utrzymanie samorządów, a co za tym idzie – mniej etatów w miejskich spółkach dla swoich. O takich rzeczach też się myśli, choć oczywiście otwarcie żaden polityk nie przyzna, że partia to także zakład pracy.
Jak można usłyszeć, w Platformie obowiązuje teraz „doktryna Nitrasa”. Tak niektórzy określają politykę przeczekiwania niewygodnych tematów i liczenia na to, że PiS sam się wyłoży. „W ten temat nie wchodzimy” – mieli parokrotnie słyszeć od władz partii szeregowi posłowie, kiedy przychodzili z jakimś pomysłem, jak choćby dotyczącym propagowania szczepień na covid, gdy jeszcze mniej niż połowa Polaków była na to zdecydowana.