Prokuratura skierowała akt oskarżenia o znieważenie prezydenta Andrzeja Dudy słowem „debil”. Informację o tym podały AP i AFP, „The Guardian”, Al-Dżazira, BBC, „New York Times”, „Los Angeles Times”, „Washington Post”. A wyszukiwarka Google na pierwszym miejscu ze słowem „Duda” kojarzyła „debil”. Tym samym prokuratura – można by ironicznie stwierdzić – dopuściła się pomocnictwa do przestępstwa z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego: „Kto publicznie znieważa Prezydenta RP, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Przepis o znieważeniu prezydenta znajduje się w rozdziale „przestępstwa przeciwko Rzeczpospolitej”, co oznacza, że prezydent traktowany jest jako upostaciowienie godności RP. I tu już można mieć wątpliwość: czy sam prezydent należycie wywiązuje się z bycia depozytariuszem godności Rzeczpospolitej, korespondując w mediach społecznościowych z „Ruchadłem leśnym” lub oświadczając w trakcie pandemii, że „nie jest zwolennikiem nadmiernego szczepienia się”?
Przepis o obrazie prezydenta to prawny „wyrostek robaczkowy” pozostały po czasach, gdy karano obrazę majestatu władcy. Dziś orzecznictwo Trybunału Praw Człowieka w podobnych sprawach rozstrzyga na rzecz wolności słowa i debaty publicznej, podkreślając prawo do ostrej krytyki władzy. Przykładowo w sprawie Eon przeciwko Francji Trybunał uznał, że w ramach prawa do krytyki prezydenta Sarkozy’ego mieści się transparent, na którym nazwano go „żałosnym fiutem”. Tym bardziej że takiego sformułowania użył sam Sarkozy w stosunku do pewnego rolnika. W sprawie Jakuba Żulczyka też mamy słowa prezydenta Dudy, które sprowokowały oskarżonego do użycia słowa „debil” w fejsbukowym wpisie.