Kraj

Kierowca z dalekiego kraju

Kubica Robert

Ma wszelkie dane, by zostać mistrzem świata w najdroższej dyscyplinie sportowej świata. I do tego najmłodszym.

To, co do niedawna wydawało się niemożliwe – polskim wyścigom daleko nawet do średniej europejskiej – okazało się realne. Udane występy Roberta Kubicy w prestiżowych wyścigach Formuły 1 to osiągnięcie większe niż olimpijskie złoto w wielu dyscyplinach. 22-letni Polak jest jednym z nielicznych, którzy do F1 dostali się wyłącznie dzięki talentowi, bez wsparcia finansowego sponsorów lub krajowej federacji. Jak mu się to udało?

Mercedesik na początek

17 lat temu Robert przechodził z ojcem obok salonu Mercedesa w Krakowie. Ojciec oglądał auta, 4-letni Robert nie mógł oderwać oczu od dziecinnego Mercedesika z silniczkiem. Wsiadł i nie chciał wysiąść. Ojciec nie miał wyjścia. Nie mógł przewidzieć, jak decyzja o tym zakupie zmieni życie rodziny.

Robert pędził po podwórkach, ćwiczył slalomy, a ojciec – widząc, z jakim zapałem to robi – wkrótce kupił mu miniaturę terenowego Nissana. Dziecinna pasja zmieniła się w trwałe zainteresowanie. Gdy Robert był uczniem I klasy szkoły podstawowej, ojciec kupił mu więc gokarta z 10-konnym silnikiem i na treningi woził syna z Krakowa na tory do Kielc i Częstochowy. Wkrótce Robert jeździł szybciej niż starsi i trenujący od lat chłopcy. Ale w oficjalnych zawodach nie mógł wystartować, bo nie miał licencji, a ten dokument mógł otrzymać dopiero po ukończeniu 10 lat. Gdy zaczął startować w mistrzostwach Polski w swojej kategorii wiekowej, nie miał sobie równych. W latach 1995–1997 zdobył sześć tytułów mistrza kraju.

Karting jest kuźnią talentów, najlepszą drogą do sukcesów w wyścigach samochodowych, z Formułą 1 włącznie. Przeszli ją najwięksi kierowcy, tacy jak mistrzowie świata Emerson Fittipaldi, Nelson Piquet, Alain Prost (przed laty startował jako junior na torze kartingowym w Koźlu), Ayrton Senna (też zaczynał w wieku 4 lat), siedmiokrotny mistrz świata Michael Schumacher, jego brat Ralf i Rubens Barichello.

Reklama