Boję się tej wojny, nie nadaję się do niej, jestem z tej frakcji, która powiada, że nie ma ona w sobie nic z kobiety, więcej nawet – że nie ma w niej nic, co jest ludzkie, co człowiecze.
Od lat namawiali nas na wspólne treningi: że zabiorą, że pokażą, że nauczą nas strzelać. Sąsiedzi z Mazur, rodzina rolników, która oprócz swoich zwierząt, najbardziej kocha strzelectwo sportowe. Cała trójka – mąż, żona i nastoletnia córka, laureaci konkursów, mistrzowie w licznych zawodach. Dla świętego spokoju mówiliśmy im: jasne, dobrze, może w przyszłym miesiącu. Dziwiła mnie ta ich pasja, nie rozumiałam sąsiadki, gdy mówiła o medytacyjnym wręcz aspekcie swoich treningów, ale jako że daleka jestem od krytyki czyichś namiętności – traktowałam to jak nieszkodliwe dziwactwo.
Polityka
13.2022
(3356) z dnia 22.03.2022;
Felietony;
s. 88