Miał być człowiek 2.0 czy już nawet 5.0, a jest mniej niż zero człowieka.
Balkonik, ale z widokiem na starość. Raczej nie na morze. Pcha go siwy, zdyszany starszy jegomość, okulary nie trzymają mu się nosa, bo spływają razem ze strużkami potu. Znam to uczucie, zerkamy trochę na siebie. Każdy ma pojazd. Ja przytrzymuję się swojego roweru, czekamy przed wejściem na pasy. Na balkoniku zamiast zakupów siedzi mały pies. Pierwszy raz widzę psa pchanego na balkoniku, smycz powiewa mu niczym szal Isadory Duncan. – Czy on lubi być tak wiezionym? – pytam. O, bardzo!
Polityka
27.2022
(3370) z dnia 28.06.2022;
Felietony;
s. 87