Kraj

Spalaj się

Może praca jest źródłem dobrobytu, ale nie wiem, czy źródłem dobrostanu.

Nie chcę żyć tak jak wy – powiedział swoim rodzicom 19-letni syn moich od lat urobionych po łokcie znajomych. Zdał właśnie maturę i wybiera się na studia, w ich nieco ekstrawaganckim wyborze kierując się właśnie powyższą refleksją. Mocne słowa, które mogły nawet zaboleć. Ale gdyby odłożyć na bok neoliberalny trening do pracoholizmu, którego niemym świadkiem było przez 19 lat swego życia to dziecko – czy my sami chcemy żyć tak jak my?

12 proc. – „o tyle zmniejszy się produktywność, jeśli skrócimy w Polsce czas pracy z obecnych 40 do 35 godzin”. A w dodatku „osoby pracowite i ambitne nie zgodzą się na skrócenie czasu pracy i obniżenie zarobków i wyemigrują do krajów, które nie utrudniają drogi do dobrobytu” – tak mówił w 2021 r. Jeremi Mordasewicz, przedsiębiorca i doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, pytany o pojawiające się w przestrzeni publicznej wzmianki na temat możliwości skrócenia czasu pracy. W Polsce nie ma po prostu takiej opcji, nie ma i nigdy nie było, jesteśmy za biedni, za mali, za słabi, za nowi, zbyt zajęci. No chyba że chcemy zbiednieć jeszcze bardziej, jeść kredę ze ściany, wspominając dawne dobre czasy słodkiego zapierniczu. Nad Wisłą zdaniem Jeremiego Mordasewicza „jedynie praca jest źródłem dobrobytu”.

Może i jest źródłem dobrobytu, ale nie wiem, czy źródłem dobrostanu. To ostatnie zdanie doradcy zarządu Lewiatana brzmi bowiem cokolwiek przejmująco, gdy pomyślę, jak wielu ludzi serdecznie nie cierpi swojej pracy i dla jak wielu z nich nie tylko nie jest ona tym wymienionym przez niego źródłem, ale – nawet jeśli są pracowite i ambitne – jest raczej krynicą frustracji, generatorem wielkiej wszechogarniającej nudy, przestrzenią licznych upokorzeń i powodem prawdziwych cierpień.

Polityka 27.2022 (3370) z dnia 28.06.2022; Felietony; s. 88
Reklama