Bulterier na wygnaniu
Bulterier na wygnaniu. Jacek Kurski nieprędko zniknie z polskiej polityki
Ewakuował się z polskiej polityki w typowym dla siebie stylu. Po bandzie i bez wstydu, nawet nie pozostawiając wiele miejsca na nieodzowną w takich przypadkach szczyptę hipokryzji. Bez satyrycznego zacięcia raczej trudno byłoby przecież dowodzić, że to właśnie Jacek Kurski z jego dyplomem handlu zagranicznego Uniwersytetu Gdańskiego i obfitym politycznym CV posiada najodpowiedniejsze kwalifikacje do podjęcia pracy na dyrektorskim stanowisku w Banku Światowym. Toteż po nagłośnieniu nominacji politycy PiS oraz dyżurni propagandyści umyli ręce i starali się nie komentować sprawy, zostawiając z tym pasztetem samego Adama Glapińskiego, który podpisał waszyngtońską delegację Kurskiego. Całe szczęście, że prezes NBP w satyrze od dawna jest mocny, i tym razem również stanął na wysokości zadania.
To jeden z tych newsów, które z miejsca stają się memami. Oburzać się specjalnie nie ma po co, bo stanowisko tyleż lukratywne, co faktycznie mało istotne i wielkich szkód Kurski pewnie Polsce nie uczyni. Co najwyżej wizerunkowe, ale akurat do pisowskiego obciachu już dawno wszyscy przywykli. Być może powinniśmy wręcz przyklasnąć eskapadzie niedawnego prezesa TVP za ocean, pomóc mu wystawić bagaże i pomachać na pożegnanie, bo nie ulega przecież wątpliwości, że nasze życie publiczne bez Kurskiego może tylko zyskać. W końcu odchodzi jeden z głównych trucicieli, prekursor najpaskudniejszych praktyk i narracji ostatnich lat, persona nieskończenie cyniczna i zdemoralizowana. Im dłużej te jego saksy potrwają, tym lepiej dla nas wszystkich.
Wypędzony z Bizancjum
Zaraz też zresztą okazało się, że na odchodne Kurski użył fortelu wobec swojego odwiecznego dobrodzieja i zarazem prześladowcy Jarosława Kaczyńskiego, zamykając tym samym kolejny rozdział ich burzliwej relacji.