Ludwik Stomma
8 kwietnia 2014
Matka Boska do boju zagrzewa
W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem fragmenty kazania księdza prałata Romana Kneblewskiego z Bydgoszczy wygłoszonego dla uczczenia I Pielgrzymki Młodzieży Narodowej na Jasną Górę: „kiedy wchodziliśmy sobie swobodnie do Moskwy, a Moskwa drżała, kiedy wszystkie potęgi drżały, a my stanowiliśmy nie byle jakie imperium. (…) Polska była wtedy zdecydowanie najbogatszym krajem w Europie, a inne narody opowiadały o niej jako o kraju mlekiem i miodem płynącym. (…) Nasz strój i obyczaj naśladowano na dworach, a polszczyzna była językiem międzynarodowym i cesarz chiński pisał listy po polsku.
W „Gazecie Wyborczej” przeczytałem fragmenty kazania księdza prałata Romana Kneblewskiego z Bydgoszczy wygłoszonego dla uczczenia I Pielgrzymki Młodzieży Narodowej na Jasną Górę: „kiedy wchodziliśmy sobie swobodnie do Moskwy, a Moskwa drżała, kiedy wszystkie potęgi drżały, a my stanowiliśmy nie byle jakie imperium. (…) Polska była wtedy zdecydowanie najbogatszym krajem w Europie, a inne narody opowiadały o niej jako o kraju mlekiem i miodem płynącym. (…) Nasz strój i obyczaj naśladowano na dworach, a polszczyzna była językiem międzynarodowym i cesarz chiński pisał listy po polsku. (…) Gdy spojrzymy na przykład na ikonę Matki Boskiej Włodzimierskiej, to ona patrzy uspokajająco, jakby chciała powiedzieć: »Nie biespokojsia, rebionok, chwatit, chwatit…«. A ta nasza? Przeciwnie! Ona zagrzewa do boju! Ta Matka Boska Częstochowska to jest hetmanka. Ma twarz dawnej polskiej matrony, która siedziała sobie na ganku przed dworem i pobożnie odmawiała różaniec. Ale na podorędziu miała nabita krócicę, że skoro ujrzy głowę Tatarzyna wyłaniającą się z zarośli, to celnie wypali i siadłszy na koń jeszcze zdąży odsiecz przyprowadzić”. „Gazecie Wyborczej” najwyraźniej to kazanie się nie podoba. Rozumiem jej racje. Po pierwsze, Matka Boska Częstochowska strzelająca do Tatarów krymskich to dzisiaj rzecz politycznie dwuznaczna, a nawet niewygodna i jakby proputinowska. Po drugie, chwytając za krócicę, którą obsługiwało się, co każdy rusznikarz poświadczy, obiema rękami, musiałaby Czarna Madonna zrzucić na ziemię Jezuska, który mógłby ulec w tej sytuacji dotkliwym potłuczeniom. Ale są to przecież nieistotne detale. Autorka artykułu Dorota Steinhagen nie zechciała zauważyć, że łączy się ksiądz prałat Roman Kneblewski z wielowiekowym przesłaniem i tradycją narodowej myśli polskiej. Pisał w 1633 r. ksiądz Wojciech Dębołęcki (franciszkanin i doktor teologii) w „Wywodzie jedynowłasnego państwa świata, że najstarodawniejsze w Europie Królestwo Polskie lubo Shythyckie samo tylko na świecie ma prawdziwe successory Jadama, Sethe i Japhela; w panowaniu świata od Boga w Raju postanowionym; i że dlatego Polaki Sarmatami zowią”: „Pewna rzecz jest, że orzeł biały niedługo znowu przez wszystek świat skrzydła swe rozciągnie”. Będzie to tylko powrotem do źródeł, gdyż „język słowieński jest pierwotny na świecie”, a „greczyzna, łacina i insze języki ze Słowieńszczyzny są wyprowadzone”. Najlepszym tego dowodem, iż „słów: chrząszcz, chrzest, trzpień, trzmiel i tym podobnych żadna gęba niewarowana nie wymówi”, co ukazuje, iż Polacy pierwsi zamki warowne budowali. Nie będę z księdzem prałatem Kneblewskim polemizował na temat potęgi polskiej na przełomie XVI i XVII w. Każdy ranking porównujący tutaj prowincjonalną summa summarum Polskę z zasilaną złotem z Nowego Świata Hiszpanią, postelżbietańską Anglią, najludniejszą Francją czy dzierżącą największe terytoria Turcją byłby intelektualnym absurdem. Nie będę mu wypominał, że akurat obyczaj, a przede wszystkim strój polski były obiektem kpin w całej zachodniej Europie. Bo przecież doceniano tu Polaków. Relacje z francuskich kronik podkreślają, z wielką chwałą dla naszych, że posłowie z Krakowa przybyli do obranego królem Rze
Pełną treść tego i wszystkich innych artykułów z POLITYKI oraz wydań specjalnych otrzymasz wykupując dostęp do Polityki Cyfrowej.