Ciąża. Długo wyczekiwana. Najpierw więc radość, że za kilka miesięcy przyjdzie na świat upragniony potomek. Jeszcze nie wiadomo, chłopczyk czy dziewczynka, ale to przecież najmniej teraz ważne. Czy będzie zdrowe – oto zasadnicze pytanie! Po kilku tygodniach, gdy trzeba zgłosić się na badanie ultrasonograficzne, przychodzi stres. Co lekarz wykryje, czy w ogóle coś zobaczy? Pierwsza pamiątka – czarno-biały wydruk komputerowy – na rodzicach robi wrażenie. Ale tylko udają, że widzą na nim to wszystko, co pokazał im specjalista na monitorze aparatu. Jakieś cienie, kilkumilimetrowe kontury. Jaka jest gwarancja, że dziecko urodzi się bez wad?
Diagnosta wirtuoz
Dr Marcin Wiecheć wykonał już ponad 35 tys. takich badań. Na co dzień pracuje w Klinice Ginekologii i Położnictwa Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale sam siebie nazywa położnikiem mocno zorientowanym na ultrasonografię i diagnostykę prenatalną. Za pomocą głowicy, którą przykłada do brzucha ciężarnych, ogląda dzieci na długo zanim przyjdą na świat: jakiej są płci, czy mają ręce i nóżki, jak zbudowane są ich narządy wewnętrzne. Serce interesuje go najbardziej, gdyż w okresie rozwojowym jest ono obarczone największym ryzykiem wad wrodzonych. Skąd się biorą? – Trudne pytanie, bo na ogół tego nie wiemy – rozkłada ręce.
Przyczyn, o których można przeczytać w podręcznikach (a współcześni rodzice z łatwością znajdują te informacje w Wikipedii), może być mnóstwo: predyspozycje genetyczne, anomalie chromosomów, infekcje wirusowe w I trymestrze ciąży albo wpływ niektórych leków. – Przebadaliśmy pacjentki z grup ryzyka i wcale nie znaleźliśmy u ich dzieci zwiększonej liczby wad wrodzonych – zastrzega dr Wiecheć.