Na początku lat 90. wśród studentów Wydziału Archeologii Śródziemnomorskiej UW krążyła plotka, jakoby jakiś maturzysta pytał, czy poza egzaminem wstępnym na studia z polskiego, historii i geografii jest też sprawdzian sprawności fizycznej. Śmialiśmy się, że musiał naoglądać się filmów Spielberga i miał nadzieję nadrobić braki w wiedzy strzelaniem z bata. „Poszukiwacze zaginionej arki” (1981), „Świątynia zagłady” (1984) i „Ostatnia krucjata” (1989) były w modzie i sprawiły, że młodym ludziom zamarzyły się przygody i odkrywanie skarbów. A Indiana Jones, grany przez Harrisona Forda (czyli również niezapomnianego Hana Solo z „Gwiezdnych wojen”), stał się dla nich archetypem archeologa. Przekonanie to pokutuje nadal, bo awanturnik w fedorze i z doktoratem pojawił się znów w 2008 r. w źle przyjętym przez krytyków i fanów „Królestwie Kryształowej Czaszki”, a na 2022 r. szykowana jest piąta część, w której też ma grać wiekowy już Harrison Ford.
X muza potrafi każdy zawód przedstawić z jego najatrakcyjniejszej strony. Upodobała sobie walczących żołnierzy i rozwiązujących zagadki kryminalne detektywów, ale pełna wielkich emocji bywa też praca prawników, dziennikarzy, lekarzy czy naukowców. Indiana Jones niby zalicza się do tych ostatnich, jednak łączy w sobie cechy amanta, Jamesa Bonda i rabusia, przez co nie ma wiele wspólnego z autentyczną pracą badaczy przeszłości.
Ponieważ ludzie zwykle znają policjantów, lekarzy czy prawników, to domyślają się, na czym naprawdę polega ich praca. Tymczasem archeolog to profesja egzotyczna, więc na jego wizerunek wpływają pełne zabytków muzea, magia przeszłości i właśnie kino.
Odkrycia spod kapelusza
Faktem jest, że hollywoodzki poszukiwacz zabytków ma korzenie w przeszłości.