The British Medical Association to szacowna organizacja zawodowa skupiająca ponad 170 tys. lekarzy. Gdy w 1982 r. obchodziła 150-lecie istnienia, jej członkowie powołali na roczną kadencję nowego i wyjątkowego przewodniczącego: Karola, księcia Walii i następcę tronu. Miało to dodać splendoru obchodom okrągłej rocznicy, m.in. dzięki przyciągnięciu uwagi mediów. Lekarze nie oczekiwali od 34-letniego księcia niczego wyjątkowego, jedynie wygłoszenia kilku kurtuazyjnych przemówień i uświetnienia swoją obecnością jubileuszowych imprez.
Jedna z nich odbyła się pewnego grudniowego wieczoru 1982 r., kiedy grupa reprezentantów medyków należących do BMA zebrała się na uroczystej kolacji, którą miał zaszczycić wystąpieniem książę Karol. Przypuszczano, że podsumuje w nim osiągnięcia i historię stowarzyszenia, tymczasem następca tronu zaserwował słuchaczom zimny prysznic. Pod adresem medycyny padły zarzuty zamykania się na inne „niekonwencjonalne i tradycyjne” nurty leczenia. Karol zauważył też, iż to, co dziś wydaje się nieortodoksyjne, jutro może stać się „kanoniczne”, oraz pouczał w kwestii dążenia do bardziej holistycznego traktowania pacjentów.
Gdyby jego wystąpienie wynikało wyłącznie z troski o podmiotowe podejście do ludzi i całościowe analizowanie ich problemów zdrowotnych, pewnie nie wywołałoby zdziwienia i negatywnych reakcji. Krytyka ze strony brytyjskiego arystokraty miała jednak znacznie głębsze ideologiczne podłoże. Karol podsumował swoją postawę kilkanaście lat później, w 2010 r., gdy wyznał publicznie, iż dumny jest z bycia nazwanym „wrogiem oświecenia”. Rzeczywiście, w ciągu swojego dorosłego życia wielokrotnie udowadniał, jak bliskie są mu idee w stylu ruchu New Age, czyli wiara w dokonującą się na naszych oczach przemianę: wychodzenie ludzkości z epoki rozumu i wkraczanie w wiek duchowości.