Upodobanie nastolatków do późnego wstawania i siedzenia długo w nocy nie jest kwestią złych nawyków ani uporu. To czysta biologia. W tym okresie życia zmiany, które zachodzą w organizmie, sprawiają, że rytm dobowy się opóźnia. Mimo chęci młodzi ludzie po prostu nie są w stanie wcześnie zasnąć. Specjaliści od chronobiologii, czyli dziedziny zajmującej się biologicznymi mechanizmami rytmu dobowego, od dawna przekonują, że z tego powodu zajęcia w szkołach rozpoczynają się zbyt wcześnie. Poranne wstawanie oznacza dla młodych ludzi godzinę czy dwie snu mniej. Większość z nich nie przesypia zalecanych minimum 8 godzin dziennie.
Amerykańskie Stowarzyszenie Pediatryczne już w 2014 r. sugerowało, aby z tego powodu zajęcia w szkołach rozpoczynały się później. Niektóre badania wskazywały, że gdy nastolatki mogą później zaczynać lekcje, śpią dłużej. Ale nie było dotychczas badań, czy przekłada się to na wyniki w nauce.
Eksperyment w Seattle
Dwa lata później zalecenia lekarzy i biologów wzięły do serca władze oświatowe amerykańskiego Seattle. Przez rok tamtejsze szkoły rozpoczynały zajęcia o prawie godzinę później niż zwykle – zamiast o 7:50 lekcje zaczynały się o 8:45. Przed rozpoczęciem testu naukowcy za pomocą czujników umieszczonych na nadgarstkach dzieci przez dwa tygodnie monitorowali ich sen, sprawdzili także ich wyniki w nauce. Badanie tego, jak dzieci i młodzież się uczą, ponowiono po roku ich późniejszego chodzenia do szkoły (a co za tym idzie – dłuższego spania). Analizę zebranych danych opublikowano niedawno w „Science Advances”.
Badania wskazują, że przesunięcie czasu rozpoczęcia zajęć wydłużyło średni czas snu nastolatków o 34 minuty (z niecałych siedmiu do prawie siedmiu i pół godziny).