Dobre nawyki

Naucz się efektywnie oddychać

Życie jest tchnieniem, powiedzieliby filozofowie. Życie jest tchnieniem, powiedzieliby filozofowie. Shutterstock
Oddech. To tak naturalna czynność, że zwykle ludzie nie zwracają na nią uwagi.

Wykonują ją bezwiednie, nie zdając sobie sprawy, ile dla nich znaczy. Czy można o oddechu zapomnieć? Żeby się przekonać, jak to jest, gdy brakuje tchu, najprościej wykonać eksperyment: zatkać nos i włożyć głowę pod wodę. Ile uda się wytrzymać bez uczucia narastającej duszności? I bez strachu, że można umrzeć.

Bo oddech to życie. Albo też zgodnie z metaforą filozofów: życie jest tchnieniem. Trudno o bardziej obrazową i prawdziwszą przenośnię. Frank Gonzalez-Crussi, jeden z lekarzy prozaików piszących o medycynie, w książce „Tajemnice ciała” (którą w 2010 r. wydało w Polsce Wydawnictwo Znak), pisze: „Grecki termin psyche, podobnie jak łaciński anima, oznaczał oddech oraz powietrze, z czasem zaś oba te pojęcia zaczęły odnosić się do duszy. Życie – tak jak to słowo pojmowano przez wieki – wstępuje w nas z chwilą, kiedy bierzemy pierwszy oddech, i uchodzi, gdy wydajemy ostatnie tchnienie”.

W porównaniu z pracą serca, którą słychać po przyłożeniu ucha do piersi, płuca napełniają się powietrzem cicho. Co prawda osłuchiwanie klatki piersiowej, wprowadzone przez francuskiego lekarza Rene Laenneca na przełomie XVIII i XIX w., weszło do kanonów badania lekarskiego, ale z umiejętności tej korzystają tylko wyćwiczeni w sztuce medycy, potrafiący zrozumieć znaczenie szmerów, rzężeń, furczeń i świstów.

Sztuczny oddech – metoda, rzec można, wskrzeszająca umarłych – zaczął być praktykowany dopiero w XVIII w. W 1732 r., w Alloa w Szkocji, chirurg William Tossach w desperacji przyłożył swoje usta do ust nieprzytomnego górnika wydobytego z pustego szybu kopalni i wdmuchnął w nie powietrze tak mocno, jak tylko potrafił. Pierwsza próba nie przyniosła rezultatu, gdyż całe powietrze zamiast do płuc uszło przez otwarte nozdrza.

Reklama