Ja My Oni

Sam wobec mas

Wielkie osobowości w polityce

Lech Wałęsa Lech Wałęsa Stanisław Sas / Forum
Charyzma: czym jest ten specyficzny rys wielkich dyktatorów i wielkich mężów stanu.
Oficjalny fotograf Adolfa Hitlera, Heinrich Hoffmann, uwiecznił go m.in. w serii póz, które miały porywać tłumy (atelier w Monachium, lata 30. XX w.).Coll. Archiv f.Kunst && Geschichte/BEW Oficjalny fotograf Adolfa Hitlera, Heinrich Hoffmann, uwiecznił go m.in. w serii póz, które miały porywać tłumy (atelier w Monachium, lata 30. XX w.).

Gdy Józef Piłsudski wchodził do pokoju – wspominała młodego i jeszcze nieznanego powszechnie Ziuka jedna z polskich szlachcianek – jakoś tak się działo, że natychmiast przykuwał uwagę wszystkich, nie można było od niego oderwać oczu, inni przestawali się liczyć.

To niejedyne świadectwo oddziaływania charyzmatu późniejszego Marszałka, Dziadka, Komendanta. Klaudiusz Hrabyk, dziennikarz przedwojenny, a potem emigracyjny, wreszcie peerelowski (z niechlubnymi tekstami publikowanymi w prasie PAX w Marcu ’68), przyznawał w swoich wspomnieniach, że jako student Uniwersytetu Jagiellońskiego i działacz Młodzieży Wszechpolskiej szykował się wraz z kolegą do zabójstwa Piłsudskiego. Nienawidził go szczerze, podobnie jak Eligiusz Niewiadomski, także związany z prawicą narodową, który zabił prezydenta Gabriela Narutowicza w grudniu 1922 r., niejako – jak sam mówił podczas procesu sądowego – w zastępstwie Marszałka.

Otóż Hrabyk wraz z innym działaczem Młodzieży Wszechpolskiej, a była to wówczas najsilniejsza organizacja uczelniana, miał być przyjęty przez Piłsudskiego, który właśnie – był to 1920 r. – otrzymał doktorat honoris causa UJ i w związku z tym gotów był spotkać się z delegacją studentów. Audiencję wyznaczono na późny wieczór w udostępnionej Marszałkowi sali na Wawelu. Gdy studenci weszli do owej sali, zobaczyli Piłsudskiego siedzącego za biurkiem, nachylonego nad papierami, słabo oświetlonego lampą naftową. Hrabyk włożył rękę do kieszeni, w której trzymał pistolet i podszedł do biurka. Marszałek podniósł głowę i powiedział: „No, cóż tam, moje dzieci”. Późniejszy dziennikarz, słynący ze swojego tupetu i awanturnictwa, przyznał po latach, że charyzma Piłsudskiego trafiła go jak piorun, był blisko omdlenia, coś tam z kolegą wydukali i jak niepyszni wyszli tyłem z gabinetu, szurając nogami.

Ja My Oni „Psychologia i polityka” (100095) z dnia 26.04.2015; Ci, którzy rządzą; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Sam wobec mas"
Reklama