Program rozpoczęto ponad 16 lat temu i obejmował 8 haubic Krab kal. 155 mm wraz z zapleczem. Od samego początku prześladował go pech i ciągle brakowało na niego pieniędzy. Ostatecznie Polska kupiła od Brytyjczyków licencję na działo i wieżę. A podwozie i system kierowania ogniem postanowiono zaprojektować w Polsce. Prace nad programem przyśpieszyły dopiero za czasów AWS, kiedy powstanie Reginy mocno wspierał wiceminister obrony Romuald Szeremietiew. Gdy odwołano go ze stanowiska po oskarżeniach o korupcję (z których został uniewinniony), cień padł również na Reginę. Mało brakowało, a pierwszy egzemplarz Kraba zakończyłby żywot w muzeum. Później jednak program reaktywowano. W czasie testów artyleryjskich system dostał bardzo dobre noty. W zeszłym roku Regina wyróżniona została nagrodą ministra obrony narodowej na kieleckich targach zbrojeniowych. A do 11 Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie trafił batalion ośmiu haubic Krab, wozy dowodzenia i wsparcia logistycznego.
Już po kilku tygodniach intensywnego użytkowania okazało się jednak, że na pancerzach prawie 50-tonowych Krabów zaczęły pojawiać się rysy. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że sześć wozów ma wadę techniczną, która powoduje mikropęknięcia.
– Wybuchł straszny skandal. Minister znalazł się w bardzo trudnej sytuacji, bo już oficjalnie zapowiedział, że wojsko kupi następne zestawy – mówi proszący o anonimowość oficer. W sumie wojsko miało dostać 24 Kraby, za które planowało zapłacić 550 mln zł. Obecnie to jeden z największych programów artyleryjskich na świecie. – Przy tak dużych pieniądzach jest wielu zainteresowanych, żeby ten program się nie udał i zdobył go kto inny – mówi Piotr Wojciechowski, prezes firmy WB Electronics, która stworzyła dla Krabów system kierowania ogniem.