Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Rycerze Kolumba

Polacy z amerykańskiego zakonu

Członkowie Rycerzy Kolumba podczas dorocznych uroczystości w Waszyngtonie Członkowie Rycerzy Kolumba podczas dorocznych uroczystości w Waszyngtonie BEW
Gdyby portal Fronda.pl nie zarzucił trzem posłom z PO, że są czarnymi owcami, postępującymi wbrew zakonnym zasadom, mało kto by wiedział, jak mocne korzenie zapuścił w Polsce Zakon Rycerzy Kolumba.
Posłowie PO, polscy Rycerze Kolumba. Od prawej: Andrzej Gut-Mostowy, delegat krajowy oraz Ireneusz Raś, kanclerz Rady w KrakowieKrzysztof Karolczyk/Agencja Gazeta Posłowie PO, polscy Rycerze Kolumba. Od prawej: Andrzej Gut-Mostowy, delegat krajowy oraz Ireneusz Raś, kanclerz Rady w Krakowie

To wielka amerykańska organizacja, zrzeszająca ponad 1,7 mln praktykujących katolików. Od 2006 r. do polskich struktur tego zakonu wstąpiło ok. tysiąca mężczyzn, w tym kilku posłów z PO i PiS.

Fronda, a za nią Radio Maryja i „Nasz Dziennik” wytknęły trzem Rycerzom Kolumba – posłom z PO: Andrzejowi Gutowi-Mostowemu z Zakopanego, Michałowi Szczerbie z Warszawy i Ireneuszowi Rasiowi z Krakowa, że uchylili się od głosowania albo byli przeciw projektowi ustawy Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Contra in vitro, uznającej zapłodnienie tą metodą za przestępstwo. Projekt ten przepadł w Sejmie w pierwszym czytaniu.

W Stanach jednym ze sztandarowych zadań Rycerzy jest ochrona życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Współorganizują oni w Waszyngtonie coroczny kilkusettysięczny Marsz dla Życia, odmawiają różaniec przed klinikami aborcyjnymi i na pamiątkę nienarodzonych dzieci na trawnikach przed kościołami i siedzibami swoich Rad stawiają białe krzyże. Zachowanie Rycerzy z PO wzburzyło naszych obrońców życia, zwłaszcza iż są oni wysokimi funkcjonariuszami polskiej części Zakonu.

Poseł Gut-Mostowy jest krajowym delegatem (prezesem jednoosobowego zarządu Stowarzyszenia Rycerze Kolumba w Polsce), Szczerba – Wielkim Rycerzem (szefem) jednej z Rad w Warszawie, a Raś – kanclerzem Rady w Krakowie.

Sprawę sejmowego głosowania omówiono podczas niedawnego spotkania Rady Krajowej naszych Rycerzy w Ludźmierzu, z udziałem Carla Andersona, Najwyższego Rycerza Zakonu. Ci, którzy oczekiwali wykluczenia posłów PO, zawiedli się. W końcowym komunikacie przypomniano, że Zakon jest organizacją apolityczną i w kwestii in vitro popiera stanowisko Konferencji Episkopatu Polski. Członkom Zakonu pełniącym funkcje publiczne Rada Krajowa zaleciła, „aby nie łączyli ich z pełnieniem odpowiedzialnych urzędów w Zakonie”.

– Nie chcę, by polityka wkradała się w nasze szeregi i pokornie złożę swoją funkcję – mówi Rycerz Jan Dziedziczak, poseł PiS i powiernik (członek rady nadzorczej) jednej z warszawskich Rad. Rycerze z PO unikają odpowiedzi na pytania, jak postąpią. Zarówno Gut-Mostowy, jak i Szczerba mówią, że mogą rozmawiać o Zakonie, ale już nie o rzekomym konflikcie Rycerzy z PO z Rycerzami z PiS. Nie wiadomo też, jak zachowają się inni posłowie – funkcyjni Zakonu, bo poza wyżej wymienioną czwórką na Wiejskiej jest więcej Rycerzy Kolumba (dotąd swej przynależności nie ujawnili).

W ogóle tajemnic zakon ma sporo. Poseł Raś nie chce ujawnić wysokości składki. – Płacę tyle, ile wyznaczy mi moja łagiewnicka Rada – mówi. Rycerze nie chcą się chwalić posiadanym rycerskim stopniem (są cztery) i tylko z zamieszczonych w Internecie komunikatów i zdjęć można się zorientować, którzy z naszych Rycerzy polecieli w styczniu br. za ocean na ceremonię inicjacji trzeciego stopnia. Posłowie Gut-Mostowy i Dziedziczak mówią, że za wyjazdy na zakonne konwencje i obrzędy inicjacji płacą z własnej kieszeni, dlatego nie odnotowują ich w poselskich rejestrach korzyści. Tajemnica otacza obrady lokalnych Rad.

Brama i Wnętrze

Każda z Rad wybrała swego Strażnika Bramy i Strażnika Wnętrza, których zadaniem jest dwustopniowa kontrola uprawnień osób dopuszczonych do udziału w posiedzeniach. Stąd też przez mniej mu życzliwe osoby Zakon Rycerzy Kolumba nazywany jest „katolicką masonerią”, co jednak nie przeszkadza mu ani w powiększaniu liczby członków, ani majątku.

Honorowym kapelanem Zakonu na Polskę jest kardynał Franciszek Macharski. Do inicjatorów jego działalności w Polsce należał prymas Józef Glemp. Kardynał Stanisław Dziwisz, jeszcze jako osobisty sekretarz Jana Pawła II, poznał najwyższych funkcjonariuszy Zakonu podczas ich wizyt w Watykanie. Rok temu honorowym Rycerzem został abp Kazimierz Nycz i dziś coraz więcej polskich biskupów-ordynariuszy wydaje dekrety regulujące działalność Zakonu w ich diecezjach i wyznacza księży koordynatorów bądź kapelanów dla powstających lokalnych Rad.

Na ich czele znajdziemy związane z Kościołem lokalne autorytety. Wielkim Rycerzem Rady warszawsko-praskiej, której patronuje św. Josemaria Escriva, założyciel Opus Dei, jest dr Krzysztof Wąsowski, prawnik z UW i UKSW, od kilku dni także współprzewodniczący Komisji Majątkowej (jako osoba świecka przewodniczy stronie kościelnej w jej sporach z państwem o przejęte niegdyś majątki). W Ludźmierzu Wielkim Rycerzem jest dyrektor podstawówki, w Starachowicach – prezes lokalnej Agencji Rozwoju Regionalnego, a w Radomiu – adiunkt miejscowej politechniki.

Co skłania do wstępowania do Zakonu rodem ze Stanów, skoro świecki katolik ma w Polsce do wyboru ponad dwieście różnych ruchów i stowarzyszeń, od kółek różańcowych i Rodzin Radia Maryja, poprzez Akcję Katolicką, ruchy apostolskie i obrońców życia, towarzystwa dobroczynne, aż po Legiony Maryi i Opus Dei? Czyżby „amerykanizacja” i globalizacja (Rycerze Kolumba są już w 10 krajach) wkraczała i do polskiego Kościoła?

Poseł Dziedziczak mówi, że spodobała mu się głoszona przez Zakon idea braterskiej, apostolskiej działalności. – Dalej pozostaję też polskim Rycerzem Niepokalanej – zapewnia. Poseł Raś przyznaje, że jest wychowankiem Ruchu Światło-Życie, a działalność w Zakonie stanowi dla niego nowe wyzwanie i doświadczenie. Związany z zakopiańskim Klubem Inteligencji Katolickiej poseł Gut-Mostowy podkreśla, że przynależność do Zakonu pozwala lepiej prowadzić charytatywne dzieła, bo można korzystać z amerykańskich pomysłów. Warto jednak postawić też pytanie, czy za przyzwoleniem ze strony naszego episkopatu na działalność w Polsce amerykańskiego zakonu i za sporym nim zainteresowaniem ze strony związanych z Kościołem polityków stoją tylko sprawdzone ewangelizacyjne pomysły, które mogą też służyć reewangelizacji Europy, czy może coś więcej?

Zakon Rycerzy Kolumba, skupiający mężczyzn w wieku powyżej 18 lat – praktykujących katolików (o czym muszą zaświadczyć ich proboszczowie), założył w 1882 r. ks. Michael J. McGivney, wikary z parafii w New Haven w stanie Connecticut. Wśród 24 założycieli przeważali imigranci – weterani irlandzkiej wojny domowej i to pod ich wpływem początkową nazwę organizacji Synowie Kolumba (miała podkreślać wielonarodowe pochodzenie imigrantów) zmieniono na Czerwonych Rycerzy (od koloru koców irlandzkich żołnierzy), a później na Rycerzy Kolumba, choć ów nowy świecki zakon nie miał żadnych rycerskich tradycji ani ceremoniałów, jak choćby wywodzące się z epoki bliskowschodnich krucjat zakony bożogrobców, kawalerów maltańskich czy Krzyżaków. Ks. McGivney zmarł w 1890 r., wskutek powikłań po zapaleniu płuc (toczy się jego proces kanonizacyjny), ale jeszcze przez pół wieku (do 1938 r.) wpływ na zakon mieli jego młodsi bracia, także księża i kolejni zakonni kapelani. Czterema rycerskimi stopniami zakonu, a zarazem hasłami ogniskującymi najważniejsze idee zakonu są: Miłosierdzie, Jedność, Braterstwo i Patriotyzm.

Zakon został tak pomyślany, by jego członkowie, prócz doskonalenia katolickiej postawy, prowadzili też działalność charytatywną dla współbraci pod hasłem „W służbie jedynego. W służbie wszystkim”. Dla Rycerzy wywodzących się z biednych katolickich grup imigrantów wprowadzono ubezpieczenia. Zaczęło się od datku po dolarze od Rycerza dla wdowy po zakonnym bracie. Potem pojawiły się składki w wysokości od 2,50–11,50 dol., zależnie od wieku Rycerza. Po jego śmierci rodzinie wypłacano tysiąc dolarów. Umiejętna ewangelizacja, wzajemna pomoc i atrakcyjny program ubezpieczeniowy, spowodowały szybki wzrost zakonnych szeregów, i to nie tylko w Stanach. W 1897 r. Zakon wkroczył do Kanady (dziś 231 tys. Rycerzy), w 1905 r. na Filipiny (ok. 250 tys.) i do Meksyku (7 tys.), a w 1909 r. na Kubę.

W 2006 r., po prawie stuletniej przerwie w terytorialnej ekspansji, Zakon ruszył na podbój Europy, wybierając w pierwszym rzędzie Polskę. Dziś w polskiej ofercie mówi się przede wszystkim o kultywowaniu rycerskich katolickich ideałów i udziale w akcjach charytatywnych (najbardziej znaną było rozprowadzenie kilkuset wózków inwalidzkich sprowadzonych zza oceanu). Ale Zakon przez 127 lat wyrósł też na jedną z większych w Stanach firm ubezpieczeniowych. Centrala w New Haven, poza sporym gronem najwyższych funkcjonariuszy i dyrektorów, zatrudnia 700 osób personelu i 1400 terenowych akwizytorów. Carl Anderson jest nie tylko Najwyższym Rycerzem Zakonu, ale także szefem wielkiej firmy ubezpieczeniowej, z roczną pensją ponad 1,1 mln dol. (wg portalu Bibuła.com).

Zakonna firma dotąd nie weszła na nasz rynek ubezpieczeń. Poza zgodą na działalność, aby do niej nie dokładać, musi mieć kilkanaście tysięcy braci gotowych wykupić rycerskie polisy. Te się zapewne pojawią. Na stronie internetowej organizacji, na odwrocie polskiej deklaracji członkowskiej, wymieniono „sześć powodów, aby zostać Rycerzem Kolumba”. Jeden z nich to: „Odpowiedzią na troskę o rodzinę i lata, kiedy będziesz na emeryturze, jest tani program ubezpieczeniowy prowadzony przez braci rycerzy dla braci rycerzy, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa i spokój ducha”.

Zdaniem posła Dziedziczaka program ubezpieczeniowy pojawi się nie wcześniej niż za 10 lat. Z kolei krajowy delegat Zakonu poseł Gut-Mostowy uważa, że pojawi się za 3–4 lata, bo Zakon szybko pączkuje. Tylko w ostatnich tygodniach zaczątki lokalnych Rad powołano w Brodnicy, Toruniu, Gdańsku, Słupsku, Koszalinie, Szczecinie, Poznaniu i Częstochowie. Na wzroście liczby członków bardzo zależy amerykańskiej centrali. Na jej internetowych stronach, prowadzonych też w języku polskim, znajdziemy Program Rekrutacyjny Klubu VIP dla rodaków. Koordynator ds. Polskich z centrali w New Haven nie odpowiedział nam na pytanie, czy jest to oferta dla rodaków w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, czy też – już dla braci w Polsce. Ale skoro zamieszczono tam też ranking przodujących w pozyskiwaniu nowych członków z Polski, to można sądzić, że promowani są też najwięksi werbownicy z Polski. Ranking wygrywa Rafał Sikora, prawnik, politolog i koneser piwa bawarskiego (tak przedstawia się jako bloger z Salonu24), który pozyskał 26 nowych członków, i wspominany już dr Wąsowski – 22 członków.

Punkty za brata

Za każdego nowego brata Rycerz dostaje 500 punktów, które może zamienić na wyroby ze specjalnego katalogu Klubu VIP. Są w nim: różańce i kubki do kawy (1–1,5 tys. punktów), scyzoryki, latarki, 12-calowe krzyże z drzewa orzechowego, komplety do grilla i insygnia funkcjonariuszy Zakonu (3–4 tys.), sportowe torby, koszulki polo, portfele, kurtki przeciwdeszczowe i bluzy typu polar (5–8,5 tys.). O pozyskanie członków starają się poszczególni Rycerze i lokalne Rady, honorowane za wzrost zakonnych szeregów i sprzedaż polis rożnymi bonusami i nagrodami. Przeglądając amerykańskie strony www Zakonu odnieść można wrażenie, że misja ewangelizacyjna dalej jest dla niego ważna, działalność charytatywna także, ale najważniejszym celem jest pomnażanie aktywów zakonnej firmy ubezpieczeniowej.

Z corocznego sprawozdania Carla Andersona, przedstawionego na 127 Najwyższej Konwencji w Phoenix (z udziałem Rycerzy z Polski), wynika, że ogólnoświatowy kryzys Zakonu nie dotknął. Donacje z zakonnych kont (od rad lokalnych po centralę) sięgnęły kwoty 150 mln dol. Rycerze, jako wolontariusze, przepracowali 68,7 mln godzin, 413 tys. razy oddali krew i złożyli 5,5 mln wizyt u osób chorych albo pogrążonych w żałobie. Zakon sprzedał polisy o wartości 6,7 mld dol. i łączna wartość polis będących w mocy sięga już 70,1 mld. Netto przybyło 22,2 tys. nowych członków – najwięcej na Filipinach. Wzrasta też liczba Giermków Kolumba – członków zakonnej młodzieżówki.

Najwyższy Rycerz wspomniał, że „w naszej najnowszej jurysdykcji w Polsce w ubiegłym roku liczba Rycerzy wzrosła o 225 nowych członków (…), co dobrze świadczy o żywotności naszego Zakonu”. Zakon prawie 45 mln dol. przekazał na charytatywne inicjatywy kościelne. Podczas corocznej wizyty u papieża Najwyższy Rycerz przekazał Benedyktowi XVI czek na 1,6 mln dol., czyli dochód z zakonnej fundacji Vicarius Christi (Namiestnik Chrystusa). Poszedł do prywatnej szkatuły papieża, z której on sam finansuje wybrane charytatywne cele.

Sprawozdanie zawiera szczegółowe wyliczenie wydatków Zakonu. Watykan w sumie otrzymał 1,8 mln dol., krajowe konferencje biskupów – 0,45 mln, różne diecezje, parafie i księża – 2,2 mln, w tym Centrum Emaus z Białobrzegów pod Radomiem – 75 tys. Na rzecz obrony instytucji małżeństwa Zakon wydał 4,7 mln, na obronę życia – 3,4 mln, na promocję powołań i wspomaganie stypendiami alumnów ponad 20 mln. Miliony dolarów wydano na katolickie uczelnie i stypendia. Który biskup, spoglądając w sprawozdanie Zakonu Rycerzy Kolumba, nie pomyśli – czy nie dałoby się w podobny sposób wspomóc i polski Kościół?

Polityka 47.2009 (2732) z dnia 21.11.2009; Kraj; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Rycerze Kolumba"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną