Tak przynajmniej uznał w czwartek zielonogórski sąd – i po czterech latach zwrócił prokuraturze akta sprawy. Tej spektakularnej porażki doznała krakowska prokuratura apelacyjna, która przez wiele lat tropiła mafię paliwową. W trakcie procesu okazało się, że zarzucane oskarżonym kwoty oszustw paliwowych zostały wzięte z sufitu.
W 2002 roku „Rzeczpospolita”, powołując się na ustalenia prokuratorów, napisała, że w Polsce działa mafia paliwowa, na machinacjach której budżet państwa stracił co najmniej 10 mld zł. Ta przestępcza struktura miała powstać w 1998 r., tworząc sieć 1263 firm podejrzanych o nadużycia paliwowe.
Zdaniem prokuratury przez wiele lat byli bezkarni, bo nikt nie potrafił połączyć wielu spraw w jedną, spójną całość. Dopiero w 2002 roku krakowska Prokuratura Apelacyjna rozpoczęła śledztwo na gigantyczną skalę, ogłaszając, że Polskę oplata gigantyczna ośmiornica mafii paliwowej. Według policji i prokuratury na szczycie mafii stali trzej udziałowcy szczecińskiego BGM Petrotrade Poland: inżynier Jan B., były marynarz Arkadiusz Grochulski i były zawiadowca stacji Zdzisław Marszałek – od ich nazwisk powstała nazwa spółki. Wszystkich udziałowców aresztowano. Proces Zdzisława Marszałka i Jana B. odbywa się w Krakowie. Arkadiusza Grochulski, który najpóźniej trafił do aresztu, bo przebywał za granicą, trwa właśnie w Zielonej Górze.
Głównym dowodem przestępstwa miały być faktury znalezione w BGM. Arkadiuszowi Grochulskiemu prokuratura zarzuciła oszustwa podatkowe na 421 mln zł z tytułu nie odprowadzonego VAT-u i akcyzy. Sąd jednak uznał, że pisemna ekspertyza przygotowana na zlecenie prokuratury jest niewiarygodna. Wątpliwości miało rozwiać październikowe przesłuchanie biegłych – Teresy i Sławomira Lisek. Jednak przed sądem nie potrafili oni wyjaśnić, w jaki sposób obliczyli kwotę, na którą Skarb Państwa został oszukany.