Powinniśmy dziękować losowi, że sprawa ACTA nabrała tak dużego rozgłosu. Zwróciła uwagę na kwestie związane z funkcjonowaniem demokratycznego państwa prawa „od kuchni” (tworzenie ustaw) oraz bezpieczeństwa w sieci. Z kolei przedstawiciele państwa dość mocno odczuli, jak łatwo nowe, sieciowe społeczeństwo może się zmobilizować w dowolnej sprawie i ośmieszyć jego instytucje oraz funkcjonariuszy.
Na co dzień nie rozmawiamy o swobodach obywatelskich, procesie uchwalania ustaw, przejrzystości prawa, czy własności intelektualnej. Są inne problemy, bardziej przyziemne. Te „konstytucyjne” wychodzą na światło dzienne dopiero wtedy, gdy pojawia się „coś”, co dotyka dużą część społeczeństwa. Jak ACTA. Co więc odsłonił ten dokument?
Swobody obywatelskie
„GIODO uznaje podpisanie i ratyfikację konwencji ACTA za niebezpieczne dla praw i wolności określonych w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej ” – napisał kilka dni temu w specjalnym oświadczeniu Generalny Inspektor Ochrony danych Osobowych Wojciech Wiewiórowski. „GIODO przewiduje, że na osoby fizyczne, osoby prawne i inne jednostki organizacyjne nakładane będą nieznane dziś prawu polskiemu obowiązki ujawnienia danych osobowych osób fizycznych podejrzewanych o naruszenie norm konwencyjnych”.
Zdaniem Wiewiórowskiego, niedopuszczalne jest również, że ACTA może być wykorzystana do zmuszenia dostawców Internetu aby monitorowali aktywność swych klientów w sieci. Podobne wypowiedzi można było usłyszeć od przedstawicieli organizacji pozarządowych, szczególnie zajmujących się przestrzeganiem praw człowieka, intelektualistów, publicystów i zwykłych użytkowników sieci.