Choć resort obrony narodowej należy do najtrudniejszych, a mało znanemu Tomaszowi Siemoniakowi nie wróżono wielkich sukcesów, obecnie jest jednym z najlepiej ocenianych ministrów. Chwali go prezydent. Ma dobrą opinię u premiera. Według rankingu opublikowanego w lutym przez „Rzeczpospolitą”, Tomasz Siemoniak wraz z Jarosławem Gowinem zajęli drugie miejsce (dostali czwórki z plusem) – nawet opozycja jest więc dla niego łaskawa. Ale lekko nie ma.
Hej wojenka, wojenka
Prezydent Bronisław Komorowski wysoko podniósł poprzeczkę debiutującemu ministrowi. W listopadzie 2011 r. opracował dla armii „Główne kierunki rozwoju”. Dokument zakłada całkowitą przebudowę modelu funkcjonowania sił zbrojnych. To zadanie minister powierzył emerytowanemu gen. Waldemarowi Skrzypczakowi, swojemu dotychczasowemu doradcy. – Skrzypczak, którego trzy lata temu wyrzucano z wojska jako osobę atakującą rząd, teraz jest do niego zapraszany. Mnie to nie dziwi. Może ktoś wreszcie zaprowadzi tam porządek – ocenia poseł Solidarnej Polski Ludwik Dorn.
Skrzypczak i jego zespół mieli opracować zmianę struktur armii. A gen. Bogusław Pacek miał się zająć zmianami w strukturze resortu i szkolnictwa wojskowego.
Plan jest już gotowy. Szczegóły zna zaledwie kilku ludzi w Polsce. Powstawał w takiej tajemnicy, że na końcówkę prac zespół wywieziono 450 km za Warszawę. Szukano czegoś na uboczu. Wybór padł na wojskowy ośrodek przy Poligonie Drawskim. Żeby uniknąć złych skojarzeń ze słynnym obiadem drawskim, którego uczestników oskarżono o próbę podważenia cywilnej kontroli nad armią, jako lokalizację podawano pobliskie Karwice.