Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Najzabawniejsza ustawa świata

Ustawa o paszach, czyli absurd piramidalny

Ryż zwykły i złocisty, zmodyfikowany genetycznie. Ryż zwykły i złocisty, zmodyfikowany genetycznie. Golden Rice Project / Wikipedia
Prezydent właśnie podpisał nowelizację ustawy o paszach, po raz drugi przedłużając moratorium na jej stosowanie. O co chodzi?

Jeden z najlepszych i najchętniej oglądanych skeczy słynnego Latającego Cyrku Monty Pythona nosił tytuł „Najzabawniejszy dowcip świata”. Gdyby grupa brytyjskich komików istniała nadal, to dziś mogłaby nakręcić kolejny skecz, tym razem zatytułowany „Najzabawniejsza ustawa świata”. Przy czym nie musiałaby go wymyślać. Scenariusz jest gotowy – napisał go i właśnie udoskonalił polski parlament.

Nosi on tytuł „Ustawa o paszach”. Myli się jednak ten, kto myśli, że to coś interesującego wyłącznie dla rolników. Skutki tej ustawy mogą bowiem dotknąć każdego Polaka, i to boleśnie. Nie dość bowiem, że jej przepisy ściągną na nas srogie kary finansowe Unii Europejskiej (nawet do kilkuset tysięcy euro dziennie do czasu zmiany tej ustawy), to jeszcze puszczą z torbami polskich producentów mięsa i doprowadzą do wzrostu cen żywności.

Absurd nr 1

Zacznijmy od początku. W 2006 r. polski parlament przyjął ustawę o paszach, mającą dostosować polskie prawo do unijnego. Ale parlamentarzyści niespodziewanie wprowadzili do niej zapis zabraniający importowania do Polski i wytwarzania pasz z roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO) – przede wszystkim chodzi soję i kukurydzę. Gdyby wszedł on w życie (jak zamierzano 1 stycznia 2008 r.), nasz przemysł paszowy oraz hodowcy świń i drobiu wylądowaliby na bruku.

Powód jest prosty – 95 proc. soi sprowadzanej do Polski (i nie jesteśmy pod tym względem wyjątkiem w Europie) to wysiewane w USA i Ameryce Południowej odmiany GMO. Dominuje ona na rynku światowym i jest tańsza od soi konwencjonalnej o ok. 20 proc. Tej drugiej jest tak mało, że gdyby Polska chciała się całkowicie przestawić na jej import, musiałaby zgarnąć z globalnego rynku prawie połowę całej produkcji niezmodyfikowanej soi!

Reklama