Potrwają najpóźniej do pierwszego tygodnia sierpnia. To spore przyspieszenie, bo zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, wybory szefa PO miały się odbyć na początku przyszłego roku. Wczoraj zarząd jednogłośnie zdecydował, że nadzwyczajny zjazd partii odbędzie się 29 czerwca. Wtedy zostaną przyjęte zmiany w statucie, które umożliwią pierwsze bezpośrednie wybory szefa partii, przez wszystkich członków PO (ponad 40 tys.), a nie jak do tej pory, tylko przez delegatów. Co ciekawe, tego samego dnia delegaci na kongres PiS najpewniej ponownie wybiorą Jarosława Kaczyńskiego na szefa partii. Kierownictwo PO nie przypadkowo wybrało tę samą datę na zjazd partii. Dla PO to, będzie doskonała okazja, aby pokazać, że Platforma jest bardziej demokratyczna niż PiS.
- Wybierzemy szefa partii w głosowaniu sprawdzonym już w prawyborach prezydenckich. Każdy członek dostanie kopertę do głosowania ze specjalnym numerem PIN i będzie mógł wysłać swój głos przez internet lub tradycyjnie, pocztą - mówi Tomasz Lenz, członek zarządu PO. Startować będzie mogła dowolna liczba kandydatów, a jeśli żaden z nich nie zdobędzie 50 proc. głosów, to o wyniku rozstrzygnie druga tura.
Na czwartkowym posiedzeniu zarządu, które przebiegało w spokojnej, jak na sytuację w partii, atmosferze, nie ujawnił się żaden z wyborczych kontrkandydatów Tuska. - Grzegorz zabrał głos może dwa razy, ale tylko w kwestiach technicznych, dotyczących sposobu głosowania. Prawda jest taka, że premier przyspieszając wybory postawił go w narożniku. Schetyna liczył na to, że będzie miał czas na tour po regionach i na to, że do zaplanowanych wcześniej na początek przyszłego roku wyborów, notowania Tuska spadną tak nisko, że on dostanie dobry wynik. Na tyle dobry, by Tusk zaczął się z nim liczyć - powiedział nam polityk z zarządu partii.