Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Róbcie i mówcie

Spekulacje o przyczynach katastrofy

Powiedzmy jasno, żadna inna oficjalnie podana przyczyna niż zamach nie zadowoli domorosłych znawców lotnictwa, jacy nagle w wielkiej liczbie ujawnili się w Polsce.

Charakterystyczna, powtarzana przez nich fraza brzmi: „czy poznamy prawdę o tym, co wydarzyło się pod Smoleńskiem”. Nie przyczynę katastrofy, ale „prawdę”, która w domyśle ma dotyczyć spraw ciemnych i złowrogich.

Dziennikarze stawiają z namaszczeniem dziesiątki pytań w przekonaniu, że jeżeli tego nie zrobią, śledczy na to nie wpadną, choć to ich profesja.

W publicznej telewizji padają ciężkie pytania, dlaczego to strona rosyjska prowadzi śledztwo, dlaczego miejscowe służby od razu otoczyły teren katastrofy, dlaczego czarne skrzynki rządowego Tupolewa trafiły do Moskwy, a nie do Warszawy. Idealna sytuacja, według autorów tych pytań, jak można sądzić, wyglądałaby tak, że po katastrofie nikt się nie zbliża do wraku, w oczekiwaniu na przybycie polskich służb specjalnych i prokuratorów, którzy zabierają wszystko do kraju, także ścięte przez samolot drzewa. Ale główny zarzut, jaki się pojawia, jest taki, że z góry odrzucono hipotezę zamachu. Można powiedzieć, że na tej samej zasadzie zwolennicy teorii spisku z góry przyjęli tezę, że nie było błędu pilota, nikt na niego nie naciskał, a kontroler lotów w Smoleńsku mógł być nietrzeźwy.

Praktyka stosowana przy badaniu przyczyn katastrof lotniczych zakłada, że jeżeli nie ma ewidentnych dowodów na zamach, czyli śladów eksplozji i pozostałości materiałów wybuchowych, wstępnie (z naciskiem na to słowo) wyklucza się zamach po to, aby ta hipoteza nie odwracała uwagi śledczych od bardziej prawdopodobnych przyczyn wypadku. Chodzi tylko o ich badanie w kolejności stopnia prawdopodobieństwa. W przypadku katastrofy smoleńskiej prawdopodobieństwo zamachu nie jest oczywiście zerowe, tyle że na razie inne przyczyny wydają się znacznie bardziej prawdopodobne.

Standardy badania powietrznych katastrof są dzisiaj bardzo wyśrubowane, mają niemal naukowy wymiar.

Polityka 18.2010 (2754) z dnia 01.05.2010; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 7
Oryginalny tytuł tekstu: "Róbcie i mówcie"
Reklama