Janina Paradowska: – Sama pani przyznała, że pierwszą połowę meczu PJN przegrało.
Joanna Kluzik-Rostkowska: – Domagam się odwagi od innych, więc muszę ją mieć także wobec własnych projektów. Nie prężę muskułów, przyznaję – początek pierwszej połowy był OK, końcówka słabsza. Kilka dni temu rozpoczęliśmy jednak drugą połowę. Skończyły się dywagacje o rozpadzie, transferach, przejęliśmy prawie 50 członków PO w Łódzkiem i to nie koniec. 4 czerwca mamy wreszcie kongres, na pewno przedstawimy listy do parlamentu we wszystkich okręgach.
Dlaczego pierwsza połowa była nieudana?
Nasze środowisko nie zdążyło się spokojnie dookreślić, przegadać programu i strategii, a już musiało stawać na ubitej ziemi. A tam zaprawieni w boju przeciwnicy, machający emocjami na oślep. Czasem, kiedy nieco słabną, udaje się przebić z własną argumentacją.
Konflikty wewnętrzne, odejście Adama Bielana nie było takim momentem? O co w ogóle w tym poszło, bo nie wierzę, że o kody do strony internetowej, która zresztą nadal jest wyjątkowo słaba?
Adam był i jest jej jedynym dysponentem. My budujemy nową stronę. A o co poszło? Trudno uwierzyć, o błahą sprawę wyjazdu do Płocka, gdzie powstał klub radnych PJN i chciał nawiązać współpracę z prezydentem miasta z PO. Miała tam pojechać Elżbieta Jakubiak i Adam Bielan, klub ukonstytuować, współpracę nawiązać. Okazało się, że czekali także na mnie. Zadecydowałam, że jadę z nimi, zatelefonowałam do Adama, że w czwartek wspólnie ruszamy, a on mi na to, że jedzie w sobotę, a jak nie wycofam się z czwartku, to obiecuje, że zrobi wszystko, by żadnego klubu ani współpracy nie było.