Kto był w Szwecji, ten widział zapewne dziwny obrazek w miastach szwedzkich w każdy piątek po południu. Otóż w pewnych miejscach można dostrzec kolejki Szwedów tłoczących się przed wejściami do sklepów z napisem Systembolaget. Kolejki w jednym z najbogatszych państw świata? Tak. Otóż Sysytembolaget to państwowy szwedzki monopol sprzedaży alkoholu. Ponieważ Szwedzi – i w ogóle Skandynawowie – lubią alkohol, zwłaszcza ten mocny i wcale tego nie ukrywają, wiele lat temu państwo zdecydowało się na wprowadzenie ograniczonej prohibicji polegającej na państwowym monopolu sprzedaży wszelkich napojów z zawartością alkoholu powyżej 3,5 procenta. Obecnie działa w Szwecji 400 sklepów Systembolaget, w których można kupić alkohole mocniejsze, w tym wódkę. Są one czynne tylko w powszednie dni i tylko do wczesnych godzin wieczornych; a poza tym na tak wielki kraj jak Szwecja 400 punktów sprzedaży alkoholu to naprawdę niewiele. W wielu mniejszych miastach, nie mówiąc już o małych miejscowościach, takich sklepów nie ma w ogóle. Żeby kupić mocny alkohol trzeba nieraz jechać wiele kilometrów. W weekendy alkoholu w ogóle nie można kupić, chyba że w restauracjach, ale w tych jest bardzo drogi. Jednak od kiedy Szwecja weszła do Unii Europejskiej w 1995 roku, wielu Szwedów twierdzi, że taka ograniczona prohibicja, polegająca na utrudnieniu dostępu do alkoholu jest nielegalna. Władze poważnie rozważają projekt uwolnienia handlu alkoholem. W czasopiśmie Addiction ukazał się właśnie duży artykuł na ten temat wraz z badaniami znawców problemu ze Szwecji, pozostałych krajów skandynawskich, Kanady i USA, w których dowodzi się, że likwidacja państwowego monopolu handlu alkoholem spowoduje istotne zmiany w szwedzkim społeczeństwie, w tym wiele zagrożeń, od których Szwecja dotąd była wolna.