Niezbędnik

Historia wielkiego wynalazku

Miasto – innowacyjny wynalazek

Obraz „Idealne miasto”, którego autorstwo przypisywano Pierowi della Francesce. Teraz uważa się, że to praca któregoś z jego następców lub Luciana Laurany. Obraz „Idealne miasto”, którego autorstwo przypisywano Pierowi della Francesce. Teraz uważa się, że to praca któregoś z jego następców lub Luciana Laurany. www.bridgemanimages.com / Corbis
Miasto to najważniejszy i prawdopodobnie najbardziej innowacyjny wynalazek, jaki pojawił się w ciągu ostatnich 10 tys. lat.

To dzięki niemu możliwy stał się podział pracy, który zwiększył jej wydajność i przyczynił się do wzrostu gospodarczego. To rozwój miast spowodował konieczność usprawnienia transportu – od wynalezienia koła aż po współczesny masowy pasażerski ruch lotniczy.

Rozwój ośrodków miejskich wywoływał popyt na innowacje w dziedzinie infrastruktury, higieny, technologii i kontroli. Nawet w obliczu postępującej globalizacji i cyfryzacji funkcjonowanie wielkich, transnarodowych korporacji bardziej opiera się na wielkich miastach niż na tradycyjnych państwach narodowych.

Jak jednak rozumieć to, że co najmniej połowa ludzkości żyje na terenach zurbanizowanych? Jak w tych warunkach zdefiniować miasto? Czy jest ono dostatecznie trwałym i jednocześnie możliwym do zrozumienia fenomenem? Pojęcie miasta odnosi się zarówno do współczesnych faweli, chińskich konglomeratów, Pułtuska, Nowosybirska, średniowiecznego Torunia i starożytnego Jerycha sprzed 5 tys. lat. Wyzwolenie, jakie dawało średniowieczne miasto, nadal pozostaje ważną częścią zachodnich wyobrażeń o miejskiej rzeczywistości. Ale gwałtowna urbanizacja zachodzi dziś na wszystkich kontynentach według nowych globalnych wzorców.

Babilon czy Jerozolima?

O ile duże miasto średniowieczne można było ogarnąć wzrokiem, gdy wspięło się na pobliskie wzgórze, to w XIX w. sięgało już po horyzont. Londyn był milionowym miastem już ok. 1811 r., Paryż osiągnął ten stan w latach 40. XIX w., a Berlin czterdzieści lat później. Mieszkańcy mogli co prawda wspiąć się na sąsiadujące z miastem wzgórza, ale nie dostrzegali już jego wyraźnych granic. Wtargnięcie w pejzaż miasta przemysłu odświeżyło starą, biblijną metaforę Babilonu, po dziś dzień ilustrującą demoniczny charakter wielkich ludzkich skupisk.

Wielkość, gęstość i różnorodność – te trzy cechy uznano za podstawowe dla definiowania miasta na wiele dekad. Zestawiając rzeczywistość miasta z realiami wsi, zwracano uwagę na anonimowość miejskiego środowiska i stresogenny charakter miejskiego doświadczenia. Skala, hałas i brud, wszechobecna bieda i choroby przerażały. Ale też miasto podniecało: „Szczególna to przyjemność kroczyć powoli ożywionymi ulicami. Człowiek pozostaje niezauważony wskutek pośpiechu innych, jest to kąpiel w kipieli”, pisał Franz Hessel o doświadczeniach miejskiego spacerowicza – flaneura. Nadmiar bodźców wymuszał specyficzne zachowania w miejskim środowisku. Zblazowanie i specyficzna intelektualna postawa dandysa były niczym innym, jak środkiem chroniącym życie przed przemożnym naporem wielkiego miasta, z jego, jak to ujmował niemiecki socjolog Georg Simmel, „nadmiarem podniet nerwowych” i wszechobecnym kultem pieniądza.

Kiedy jednak literaci i artyści oddawali cześć nowoczesnej metropolii oraz miejskiemu stylowi życia, planiści starali się poprawić opłakane warunki zamieszkiwania w mieście XIX w. Przebudowa Paryża z lat 1853–71 przez Georges’a Hausmanna na polecenie Napoleona III urasta do rangi symbolu tworzenia nowego miasta. Prace miernicze, wykup trzydziestu tysięcy działek budowlanych – wszystkie te decyzje i działania miały uczynić Paryż piękniejszym, przekształcić go w bardziej „wydajny”, higieniczny i sprawny organizm. Szerokie bulwary umożliwiały przemieszczanie mas ludzkich i jednocześnie ułatwiały walkę ze zrewoltowanym tłumem.

Inni planiści mieli jeszcze bardziej ambitne, lecz odmienne pomysły odwołujące się do drugiej wizji miasta – Nowej Jerozolimy wywodzącej się z przywiązania do wiejskiego i sielskiego modelu życia. Angielskie miastaogrody, niemieckie Siedlungwessen, prace sowieckich dezurbanistów i amerykańskie koncepcje Franka Lloyda Wrighta – wszystkie te pomysły niezależnie od czasu powstania odwoływały się do nieustannie powtarzanej i przetwarzanej maksymy Williama Cowpera: „Bóg stworzył wieś, a człowiek miasto”.

Za projektami miast idealnych stała ta sama millenarystyczna wizja Nowej Jerozolimy nadchodzącej po Sądzie Ostatecznym: zamiast dymu, brudu i przeludnienia oferowała świeże powietrze, zieleń, światło. Prorocy planowania postrzegali zmianę miejskich warunków w kategoriach poprawy nie tylko materialnej, ale przede wszystkim moralnej. Idee te pod wieloma względami stanowią o formie polityki miejskiej i planowaniu także dzisiaj: są obecne w „Nowym urbanizmie” lub ruchu „inteligentnego rozwoju” miast w USA.

Miasto w XXI w.

Współczesne miasta uległy zmianie przynajmniej na trzy sposoby. Po pierwsze, zaniknęły dotychczasowe hierarchiczne podziały na centrum i peryferie. Tradycyjne centrum miasta przestaje być jego sercem, gdzie przeplatają się liczne funkcje handlowe, gospodarcze, rządowe i kulturowe: z centrum znikają sklepy i restauracje, a lokale wynajmują już tylko placówki bankowe.

Po drugie, wszechobecne stały się w miastach dwie zupełnie sprzeczne tendencje – do koncentracji i decentralizacji, prowadząc do nieciągłości w miejskim krajobrazie. I, po trzecie wreszcie, zaszły zasadnicze zmiany funkcji miejskich.

Tzw. hybrydyzacja centrów i peryferii powoduje, że coraz trudniej znaleźć różnice między miastem, przedmieściem i wsią, co tworzy zupełnie nowy krajobraz exopolis. Przedmieścia przejmują wszystkie elementy miasta, oferując jednocześnie mniejsze zagęszczenie mieszkańców. Procesy koncentracji i decentralizacji prowadzą, także w Europie, do powstawania międzymieścia (Zwischenstadt) łączącego charakterystyki zurbanizowanego krajobrazu i zruralizowanych (łac. ruralizm – wiejskość) miast.

Jasne podziały funkcjonalne wprowadzone przez Kartę Ateńską (dokument uchwalony w 1933 r. zawierający postulowane zasady nowoczesnego projektowania urbanistycznego) nie mają już charakteru ostatecznego czy dogmatycznego. Współczesne suburbia są nie tylko, jak pierwotnie planowano, miejscem życia prywatnego, ale także miejscem pracy oraz rozrywki. Te przemiany wywołują niepokój, który doskonale wyraża wypowiedź zwolennika „reformowanego klasycyzmu” – Leona Kriera: „Jeśli (…) fabryki przyjmują kształt katedr, a domy zaczynają przypominać królewskie pałace, jeśli muzea wyglądają jak fabryki, a kościoły jak magazyny towarowe, to znaczy, że podstawowe wartości w społeczeństwie znajdują się w stanie kryzysu, gdyż sama natura architektury uległa zagrożeniu”.

Przestrzenie publiczne i nie-miejsca

Na myśl o mieście pojawiają się przed oczami miejskie place i rynki – z którymi identyfikują się mieszkańcy, które nadają mu miejskiego charakteru, stając się integralną częścią lokalnej tożsamości. Tymczasem debata dotycząca przestrzeni publicznych musi szukać nowego języka: plac będący archetypem centrum nie jest już miastu niezbędny.

Za sprawą demokracji ateńskiej w greckiej polis narodziła się przestrzeń publiczna. Powstała agora – plac spotkań wolnych obywateli. Nieco później, w Rzymie, niezależnie od forum pojawiło się pratum – łąka, a niekiedy miejsce ćwiczeń wojskowych i Pole Marsowe. W średniowiecznej Anglii open oznaczało wspólnie użytkowany teren otwarty, przybierający kształt miejskiego skweru. Przestrzeń publiczna uległa z czasem rozszerzeniu: zamknięte ogrody, choćby królewskie, powoli otwierały się dla publiczności.

Te mocno wyidealizowane początki kształtowania się przestrzeni publicznych stały się motorem odnowy miejskiego centrum, po kryzysie lat 70. XX w. Od lat 80. na całym świecie zaczęto stosować strategie odnowy centrów miast: laboratoria nowych rozwiązań przestrzennych, gospodarczych i politycznych służyły ożywieniu miejskich placów, parków czy nabrzeży: od wielkich ikonicznych projektów, jak londyńskie Docklands czy Toronto Waterfront, przez mniejsze miasta, aż po nasze rodzime przypadki, z mniej lub bardziej udanymi obiektami flagowymi zmieniającymi centrum. W imię rewitalizacji ogranicza się ruch samochodowy, przeprojektowuje przestrzenie, realizuje spektakularne inwestycje publiczne i prywatne, by mieszkańcy na nowo odkryli miejskie centra oraz nowe formy spędzania czasu wolnego.

Co jednak decyduje o publicznym charakterze tych przestrzeni? Czy fakt, że są piękniejsze i czystsze, czy to, że korzysta z nich więcej ludzi, czy też to, że pojawiają się nowe inwestycje albo że turyści są nimi bardziej zainteresowani? Odpowiedzi należy szukać, pytając wprost o to, co administracja, projektant i użytkownik traktuje jako dobrą przestrzeń. Czy chodzi im o możliwość spotkania, wymiany? Jak projekty te łączą się z ideami spójności społecznej? Jaką rolę w projektowaniu odgrywają tu walory estetyczne, ale także wartości takie, jak autentyczność, ciągłość czy też faktyczne potrzeby społeczne?

Inaczej sprawa wygląda, gdy odwrócimy wzrok od nowo projektowanych i atrakcyjnych przestrzeni i zwrócimy się ku mniej eksponowanym, ale ważnym przestrzeniom o publicznym charakterze, zlokalizowanym poza centrum, w dzielnicach lub osiedlach. Trudno tu znaleźć spektakularne inwestycje miejskie. Przestrzenie te są dla miasta szczególnie istotne, a ich publiczny charakter podlega nieustannym negocjacjom. Ponieważ nakłady kierowane są głównie na spektakularne inwestycje, więc podejście do mniej prestiżowych lokalizacji, często niezagospodarowanych i zdewastowanych, jest zgoła odmienne: są odsprzedawane, zabudowywane przez prywatnych inwestorów albo wyburzane. To z kolei wywołuje dyskusję o coraz bardziej potrzebnych miejscach trzecich – przestrzeniach poza domem i miejscem pracy, które służą spotkaniu, rozrywce i odpoczynkowi.

Nową perspektywę dotyczącą przestrzeni publicznych we współczesnych miastach wprowadza rosnąca niechęć do coraz powszechniejszych nie-miejsc. Francuski antropolog Marc Augé określa tak współczesne przestrzenie tranzytowe: porty lotnicze, drogi szybkiego ruchu, centra handlowe, przeciwstawiając je klasycznym miejscom zakorzenionym społecznie i historycznie w przestrzeni miast. Czy nie-miejsca, stanowiąc przestrzenie charakterystyczne dla późnonowoczesnej rzeczywistości, staną się quasi-publicznymi przestrzeniami przyszłości?

Ten przegląd brzmi dosyć alarmująco: przestrzeń publiczna nie funkcjonuje poza miejskimi centrami, a jednocześnie starania władz, by uchronić miejskie centra, same zagrażają podstawowym wartościom stojącym za domeną publiczną. Sztucznie wytwarzane centra są przesadnie wyestetyzowane, chronione i mało autentyczne. Z drugiej strony niedawne wydarzenia na placu Taksim w Stambule, protesty w basenie Morza Śródziemnego, a także pojawienie się ruchu Occupy Wall Street ukazują, jak ważny dla ich formowania pozostawał kontekst miejski.

Protesty te każą jednak zredefiniować politykę przestrzeni publicznej, włączając do niej rzeczywistość wirtualną. Współczesna przestrzeń publiczna jest multimodalna. Jak mówi socjolog Manuel Castells: „Wprawdzie ruchy zwykle są zakorzenione w przestrzeni miejskiej poprzez okupację placów publicznych i demonstracje uliczne, ale jednocześnie stale istnieją w wolnej przestrzeni internetu”. Tak powstają hybrydowe i nieznane dotąd formy i geografie publicznej aktywności.

Miasto każdego

Każdy mieszkaniec samodzielnie tworzy dziś miasto. To konstelacja relacji różnych skal – od globalnych po bardzo lokalne. To przestrzenie o szczególnie intensywnych sieciach społecznych, nieograniczone murami, o niezdefiniowanych granicach. Czasoprzestrzenne zróżnicowanie sieci dostrzegamy, obserwując biznesmenów załatwiających międzynarodowe interesy przez telefon, ale też patrząc na żebraków proszących na tym samym chodniku o wsparcie.

Miasto, tracąc tradycyjne przestrzenie publiczne, zostaje sprowadzone do sumy indywidualnych trajektorii podróży i sieci powiązań. Centralność przegrywa z dostępnością. Wzór tych powiązań przedstawia miasto konkretnej rodziny czy osoby. Im bardziej zróżnicowane są osobiste trasy, tym bogatsze i bardziej zróżnicowane jest własne miasto. Centra mają więc status tymczasowy: dziś modny może być warszawski plac Zbawiciela, wcześniej mogły być to nadwiślańskie ogródki piwne, tak oblegane i popularne, że zostały zamknięte przez władze.

Jak ujął to Robert Fishmann, współczesne miasto jest „miastem á la carte”, skomponowanym według własnych preferencji i potrzeb z trzech typów sieci: prywatnej, produkcji i konsumpcji. Współczesne miasto zamiast klarownego obrazu logicznych stref w przestrzeni oferuje raczej collage specyficznych i zindywidualizowanych przestrzennych planów.

***

Kłopoty z definicją

Czym jest miasto? Z encyklopedii dowiemy się, że to jednostka osadnicza o przewadze zwartej zabudowy i funkcjach nierolniczych, posiadająca prawa miejskie bądź status miasta, wyróżniająca się dużą liczbą ludności o zróżnicowanej strukturze społecznej. Tymczasem tak naprawdę nie ma jednej definicji miasta, gdyż jest ono tworem tak złożonym, niepowtarzalnym, różnorodnym i zmiennym, że wymyka się próbom usystematyzowania. W dodatku miasta mogą być badane pod różnymi kątami, więc definicja geografa będzie inna niż socjologa, ekonomisty, architekta, ekologa czy filozofa.

Angielskie city wywodzi się z łacińskiego civitas, ale i civilitas, a więc ma związek z pojęciem cywilizacja. Miasta zawsze były miejscami wymiany dóbr i myśli oraz tworzenia się kultury. Rozwojowi cywilizacyjnemu sprzyjało skupienie w jednym miejscu wielu współpracujących ze sobą ludzi. Miejskość jest zatem cechą społeczności cywilizowanej, a miasto ośrodkiem zmian kulturowych.

Można też powiedzieć, że miasto jest przeciwieństwem wsi (choć nie do końca, gdyż w miastach występują tereny zielone, w ich obrębie mogą znajdować się tereny rolne), a jego mieszkańcy nie są rolnikami i występuje między nimi duże zróżnicowanie społeczne (choć i tu bywa różnie). Nie utrzymała się jednak stara definicja, według której miasto musiało być grodem obronnym lub osiedlem handlowym, gdyż od pewnego momentu miasta zaczęły mieć charakter otwarty i zaczęły się rozrastać poza mury miejskie.

Według Maxa Webera miasto definiują następujące wyznaczniki: rynek, centrum administracyjno-polityczne i zbiorowość miejska, ale też zwartość, wielkość i pewna autonomia. Amerykańscy socjologowie mówili natomiast, że miasto powstaje z nałożenia się na siebie obszarów naturalnych, ekonomicznych i kulturalnych, bo – jak pisał Robert Park – „miasto jest stanem ducha, zespołem zwyczajów i tradycji, i inaczej mówiąc, produktem natury, zwłaszcza zaś natury ludzkiej”. (AK)

Niezbędnik Inteligenta „Miasta i ludzie” (100086) z dnia 03.11.2014; Dzieje miast; s. 8
Oryginalny tytuł tekstu: "Historia wielkiego wynalazku"
Reklama
Reklama