Słowo o krzywiznach metrykach i rozmaitościach
O matematyku Bernhardzie Riemannie opowiada dr hab. Marek Kordos
Przemek Berg: – Całe szczęście, że w czasach Riemanna habilitacja musiała być zakończona wykładem. Dzisiaj tego obowiązku już nie ma, więc Riemann mógłby nie wygłaszać żadnego wykładu. I nie dowiedzielibyśmy się, co ma do powiedzenia o przestrzeni.
Marek Kordos: – To prawda, ale z tym wykładem wiąże się jeszcze wiele niezwykłych sytuacji. Przede wszystkim należy powiedzieć, że Riemann właściwie nie interesował się geometrią. Jego głównym przedmiotem badań była analiza matematyczna, funkcje analityczne, a także całki. Znacznie bardziej niż geometrią interesował się współczesną mu fizyką, zwłaszcza elektrycznością. Gdy robił habilitację w Getyndze, był już bardzo uznanym, wręcz sławnym matematykiem.
Co to znaczy „sławnym”? Jak rozpoznaje się wielkiego matematyka w niespełna trzydziestolatku?
Praca matematyka co najmniej w 90 proc. to próby zrozumienia tego, co stworzyli poprzednicy. Dlatego matematyka staje się z czasem coraz przystępniejsza – np. rachunek różniczkowy, tak trudny dla Newtona, że nawet nie chciał, by jego praca na ten temat została opublikowana, dziś jest nauczany na pierwszym roku studiów technicznych czy ekonomicznych. Riemann już w swoich pierwszych pracach demonstrował imponujący jego mentorom talent widzenia rzeczy.
I tego spodziewano się po jego wykładzie habilitacyjnym?
Z całą pewnością tak. Jak to było w zwyczaju, zaproponował trzy tematy wykładu, z których szacowna rada naukowa uniwersytetu miała wybrać jeden. Pierwsze dwa dotyczyły różnych matematycznych aspektów elektryczności, trzeci zaś – zapewne ze względu na najwybitniejszego członka rady Carla Gaussa – geometrii.