Twórcy kolejnych fantazji na temat oazy szczęśliwości, choć niekiedy wykazywali się dużą pomysłowością w wymyślaniu jej społeczno-politycznej czy prawno-moralnej organizacji, w kwestiach przestrzennych zadziwiali brakiem wyobraźni. Z reguły zadowalali się przeniesieniem w nowy świat współczesnej im architektury, pewną inwencję ujawniając jedynie w kwestiach urbanistycznych. Ale i tam pole innowacji było ograniczone do kilku schematów, z których najpopularniejsze polegały na budowie miasta na planie koła, kwadratu lub heksagonu i w miarę symetrycznym rozmieszczaniu budynków wokół centralnego placu. Nawet wspólnotowy falanster Charles’a Fouriera przybierał kształt rozbudowanego założenia pałacowego. I tylko Étienne-Louis Boullée stworzył w XVIII w. pełne rozmachu projekty budowli prawdziwie zasługujących na miano utopijnych. Dwa najbardziej znane (jak łatwo się domyślić, nigdy niezrealizowane) to mające kształt kuli o średnicy 150 m Mauzoleum Izaaka Newtona oraz nie mniej monumentalna Biblioteka Królewska.
Wysyp utopijnych wizji architektoniczno-urbanistycznych nastąpił dopiero w XX w., czyli w czasach, w których ludzie skłaniali się raczej ku racjonalizmowi, a nie fantasmagorii. Ale modernizm narzucał silny imperatyw postępu, rozwoju, kształtowania przyszłości, do czego utopijne wizje dobrze pasowały. Architekci i planiści uwierzyli zresztą, że ich projekty mogą kreować rzeczywistość społeczną, że odpowiednie planowanie przestrzeni determinować będzie relacje międzyludzkie, wydajność pracy, potrzeby, formy spędzania czasu itd. Słowem, że ich kreatywność jest warunkiem koniecznym wszelkich innych przeobrażeń.
Odloty
W pewnym uproszczeniu wszystkie te wizje podzielić można na progresywne i regresywne.