Było jak w przedwojennym szmoncesie, w którym jeden Żyd skarżył się drugiemu: – Moja żona, jak ona tylko wstanie z łóżka, to ona cały dzień do mnie mówi. – A o czym mówi? – Tego nie mówi. Marszałek Schetyna też nie mówił, o czym mówi, ale padały takie wyrazy jak „postęp” i „dalszy rozwój”, więc chwilami było mi bardzo sentymentalnie. Znam te słowa od lat ponad 60, bo przecież miałem nimi cele wyznaczane wtedy, tak jak i teraz, przez mądrzejszych ode mnie. „Dalszy postęp i wszechstronny rozwój to jedne z głównych celów polityki naszej partii”. Mowa-trawa, tak to się wtedy nazywało. Wolę już jednak mowę-trawę od konkretów. Żadna to przyjemność dowiadywać się o projekcie zabierania ulg podatkowych na dzieci czy dla twórców i naukowców. Ale nie ma co się dziwić, skoro trzeba dołożyć na finansowanie partii politycznych. KRUS, na szczęście, się utrzyma, bo ma mocne podstawy moralne.
Tak my tu sobie w boju i w znoju wykuwamy górkę gnoju, żebyśmy w przyszłości coś mieli z tej górki. A świat żyje wydarzeniem, jakiego chyba od szczęśliwego zakończenia misji Apollo 13 nie doświadczył. Oto 2 proc. szans urosło do stu i wszyscy górnicy Compania Minera San Jose w Chile, po operacji św. Wawrzyńca, są cali, zdrowi i bezpieczni. Wiele ich jeszcze czeka trudnych chwil, bo zbyt dotkliwe było to, czego doznali – ale mieli szczęście. Bóg był z nami – wykrzykują radośnie i dziękczynnie. Z nami chyba też był – mówię o nas, o Polakach – bo przecież mieliśmy ogromne szczęście, że to nie u nas się wydarzyło.