Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Honor generała

Pies czyli kot

Po bezkarnym zabraniu Krymu Ukrainie można się było spodziewać dalszego ciągu lawiny cynicznej putinowskiej propagandy.

A jednak, gdy czytam w „Wyborczej” korespondencję Wacława Radziwinowicza z Moskwy, sam do siebie mówię: niemożliwe. Diabły w piekle mogłyby się uczyć, jak łgać. Oto bliskie Kremlowi „Izwiestia” – dziennik wprawdzie podławy (jak go określa Radziwinowicz) – zamieściły tekst o tym, że trzeba odróżniać „dobrego” ­Hitlera sprzed 1939 r. od tego po 1939. Napisał go Andranik Migranian, historyk, szef rosyjskiego Instytutu Demokracji i Współpracy w Nowym Jorku, gdzie za kremlowskie pieniądze uczy Amerykanów zasad demokracji i przestrzegania praw człowieka. „Gdyby Hitler zajmował się zbieraniem ziem, byłby sławny” – pisze Migranian – bo przecież bez przelania kropli krwi zjednoczył Niemcy z Austrią i Sudety z Niemcami, co się nie udało nawet Bismarckowi.

Osobną sprawą jest, że artykuł Migraniana był polemiką z opiniami publicystów, że aneksję Krymu przez Putina można śmiało porównywać do zagarnięcia w 1938 r. Austrii i Sudetów. Kremlowskie udowadnianie, że Hitler do 1939 r. „nie przelał kropli krwi”, jest zresztą kłamstwem i bzdurą. Przed 1939 r. pracowały już obozy koncentracyjne – choćby w Dachau – dla podludzi, czyli Żydów, i opozycji politycznej. Ludzi tych mordowano wraz z rodzinami, niszczono im domy, palono synagogi. To przerażające, że Putin może pójść dalej – a że pójdzie, co do tego nie mam wątpliwości – drogą zagarniania cudzej ziemi, prowokacji, kupowania demonstrantów, wreszcie także przelewania krwi. Czeczeńcy, Gruzini, marynarze z „Kurska” umierający bez pomocy na dnie Morza Białego – są tego najlepszym dowodem. Dobry Hitler sprzed 1939 i dobry dzisiejszy Putin to chyba słuszne skojarzenie. Krym już mu się sprawdził, więc w ten sam sposób właśnie zaczyna zżerać wschód Ukrainy – Donieck, Ługańsk i Charków. Ktoś go zatrzyma?

Sprawy ukraińskie są też oczywiście komentowane i u nas, bo stanowią jeden z elementów kampanii wyborczej do europarlamentu. Niektóre opinie są obezwładniające. „Musimy mieć takie wojsko, aby napad na Polskę wywołał prawdziwą wojnę” – mówi Jarosław Kaczyński. Ciekaw jestem, co znaczy dla prezesa PiS prawdziwa wojna. Czy chodzi mu o liczbę zabitych, o czas trwania czy może odpowiedni wymiar zniszczeń? Szef opozycji chyba nie wie, jak dzisiaj wyglądałaby „prawdziwa” wojna. Że będzie to walka na technologie, drony i inne bezzałogowe, a nie bieganie po lasach z karabinem.

Jeśli ktoś nie umie mierzyć się z rzeczywistością, musi się podpierać fantasmagoriami. Czwarta rocznica katastrofy smoleńskiej świetnie się do tego nadaje. Antoni Macierewicz zapowiada ją jako kolejny krok w „udowadnianiu zbrodni”. PiS przypomniał nam już, jak to polscy eksperci odarli z honoru i godności gen. Andrzeja Błasika, przyjmując bez komentarza rosyjski raport Anodiny. Stwierdzono w nim, że w próbkach krwi generała znaleziono alkohol. Komisja Millera zaprzeczyła tej informacji, a dziś prokuratura ogłosiła, że załoga Tu-154 była trzeźwa. Mnie zaś interesuje, jak to możliwe, że dowódca wojsk powietrznych kraju gen. Błasik, pilot i żołnierz czynnej służby, od czterech lat jest podejrzewany przez PiS, że złożył fałszywy meldunek, mówiąc prezydentowi Kaczyńskiemu: samolot jest bezpieczny i gotowy do startu. Ja wiem, że były to odpowiedzialne słowa. Żadnych bomb na pokładzie nie było. Są one wymysłem Macierewicza, Hofmana, Dudy i oczywiście Jarosława Kaczyńskiego. To, że pisowcy nie wierzą w uczciwość gen. Błasika, jest ich prywatną sprawą.

Polityka 15.2014 (2953) z dnia 08.04.2014; Felietony; s. 97
Oryginalny tytuł tekstu: "Honor generała"
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną