Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Pełzająca dewojtylizacja Wojtyły

Co zostało z przesłania Jana Pawła II 10 lat po jego śmierci

Piotr Drabik / Flickr CC by 2.0
Mija dziesiąta rocznica śmierci Jana Pawła II, papieża z Polski, świętego. W 2000 r. czytelnicy POLITYKI uznali go w ankiecie za najwybitniejszego Polaka. Czy 15 lat później byłoby tak samo?
Kasia Simczuk/Flickr CC by 2.0

W dodatku „Ale Historia” do „Gazety Wyborczej” uczciwa rozmowa o pontyfikacie Karola Wojtyły. Paweł Smoleński nie przemilcza spraw trudnych, o które nie pytają zwykle media kościelne, a jego rozmówca, dominikanin Tomasz Dostatni, na placówce w Lublinie, równie uczciwie odpowiada. Podoba mi się, kiedy pod koniec duchowny zaznacza, że trzeba rozróżniać między świętością a nieomylnością i doskonałością moralną. Świętość nie oznacza, że papież nie popełnił błędów, a wszystkie jego decyzje i wybory były trafne.

Frapuje mnie, że czytelnicy POLITYKI, pisma świeckiego, w żaden sposób niezwiązanego w swej historii z instytucjami kościelnymi, wychowani w starszym pokoleniu na innych wzorach i ideałach niż katolickie, jednak wskazali na Wojtyłę (gen. Jaruzelski był na miejscu 9.). Może w tamtym momencie, u progu XXI w., cztery lata przed wejściem Polski do UE, widzieli w papieżu nie tylko lidera religijnego, lecz także narodowego, większego niż Piłsudski (nr 3) i Wałęsa (nr 6)? Może wyczuwali, że Wojtyła jest wielki dzięki łączeniu polskości z uniwersalizmem na skalę dotychczas w polskich dziejach nieznaną.

Był naturalnie konserwatywny i ortodoksyjny, ale zarazem otwarty na spotkanie ze współczesnym światem, z bogactwem jego kultur i religii. To było jak otwarcie na oścież drzwi polskiego katolicyzmu.

Skoro jest tak dobrze, to czemu słychać głosy o „dewojtylizacji” postępującej w Kościele w Polsce – odchodzeniu od przesłania papieskiego w publicznym polskim życiu katolickim na co dzień? Bo od święta papieża Polaka oczywiście nie brakuje. W Częstochowie dwa lata temu stanął najwyższy na świecie pomnik Jana Pawła II. Skoro ludzie tego chcieli, nic mi do tego. Ale nie o bicie rekordów tu chodzi, tylko o to, co zostało z przesłania papieża po dziesięciu latach.

„Dewojtylizacja” (ja, pisząc o tym, dodałem „pełzająca”) oznacza głównie dwie rzeczy, twierdzi Dostatni. Po pierwsze, „porzucenie dialogu, zamykanie się w katolickim świecie, lęk przed wychodzeniem do innych”. A po drugie, „czy to się komu podoba czy nie, JPII otworzył Kościół na ludzi, kontynuował rozpoczęty na Soborze Watykańskim II dialog ze światem współczesnym”. Dialog, podkreślę ze swej strony, a nie wojnę kulturową.

Dziś z Jana Pawła II pamięta się w naszym katolicyzmie przede wszystkim jego obronę życia i wartości chrześcijańskich. Na dalszy plan lub w ogóle do lamusa idzie jego dialog z judaizmem i innymi nurtami chrześcijańskimi, z ludźmi wyznającymi inne wartości. „U Jana Pawła II nie dało się znaleźć krzty nacjonalizmu i ksenofobii, pogardy dla drugiego człowieka” – mówi Dostatni, zakonnik, publicysta i pisarz. A dziś Kościół „staje się narodowy, nacjonalistyczny, pełen ksenofobii”. I kończy: „Nie miałem osobistego kontaktu z kardynałem Karolem Wojtyłą, ale miałem z Janem Pawłem II. Zawsze było to dla mnie doświadczenie spotkania z kimś, kto ciągnął mnie w górę, a nie w dół”.

Pozwolę sobie na akcent osobisty: to dokładnie tak jak ja, Ojcze Tomaszu. Spotkałem się z JPII twarzą w twarz w Watykanie, podczas wizyty w Rzymie premiera Tadeusza Mazowieckiego. Pamiętał mój tekst z „Tygodnika Powszechnego” o nadchodzącym pluralizmie jako wyzwaniu dla Kościoła w Polsce. Nie widział w tym zagrożenia, lecz zadanie.

Naturalnie są momenty, z którymi miałem duży kłopot. Przede wszystkim z papieską sugestią, że w Polsce po 1989 r. katolicy są marginalizowani, kiedy gołym okiem widać, że to Kościół stara się spychać na margines niektóre grupy obywateli. I z wygłoszonym w parlamencie ostrzeżeniem, że demokracja bez wartości może skończyć się totalitaryzmem.

Nie ma demokracji bez wartości, chyba że za jedyne wartości uznamy chrześcijańskie i katolickie, a to nonsens. Największa demokracja świata, Indie, wyznaje wartości, które z chrześcijaństwem mają wiele wspólnego, ale z chrześcijaństwa się nie wywodzą. Pozbawione wartości (w normalnym znaczeniu tego słowa) są tylko systemy totalitarne.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną