Pełzająca dewojtylizacja Wojtyły
Co zostało z przesłania Jana Pawła II 10 lat po jego śmierci
W dodatku „Ale Historia” do „Gazety Wyborczej” uczciwa rozmowa o pontyfikacie Karola Wojtyły. Paweł Smoleński nie przemilcza spraw trudnych, o które nie pytają zwykle media kościelne, a jego rozmówca, dominikanin Tomasz Dostatni, na placówce w Lublinie, równie uczciwie odpowiada. Podoba mi się, kiedy pod koniec duchowny zaznacza, że trzeba rozróżniać między świętością a nieomylnością i doskonałością moralną. Świętość nie oznacza, że papież nie popełnił błędów, a wszystkie jego decyzje i wybory były trafne.
Frapuje mnie, że czytelnicy POLITYKI, pisma świeckiego, w żaden sposób niezwiązanego w swej historii z instytucjami kościelnymi, wychowani w starszym pokoleniu na innych wzorach i ideałach niż katolickie, jednak wskazali na Wojtyłę (gen. Jaruzelski był na miejscu 9.). Może w tamtym momencie, u progu XXI w., cztery lata przed wejściem Polski do UE, widzieli w papieżu nie tylko lidera religijnego, lecz także narodowego, większego niż Piłsudski (nr 3) i Wałęsa (nr 6)? Może wyczuwali, że Wojtyła jest wielki dzięki łączeniu polskości z uniwersalizmem na skalę dotychczas w polskich dziejach nieznaną.
Był naturalnie konserwatywny i ortodoksyjny, ale zarazem otwarty na spotkanie ze współczesnym światem, z bogactwem jego kultur i religii. To było jak otwarcie na oścież drzwi polskiego katolicyzmu.
Skoro jest tak dobrze, to czemu słychać głosy o „dewojtylizacji” postępującej w Kościele w Polsce – odchodzeniu od przesłania papieskiego w publicznym polskim życiu katolickim na co dzień? Bo od święta papieża Polaka oczywiście nie brakuje. W Częstochowie dwa lata temu stanął najwyższy na świecie pomnik Jana Pawła II. Skoro ludzie tego chcieli, nic mi do tego. Ale nie o bicie rekordów tu chodzi, tylko o to, co zostało z przesłania papieża po dziesięciu latach.