Joanna Podgórska: – W pierwszej turze wyborów prezydenckich najmłodsi wyborcy poparli Pawła Kukiza, w drugiej Andrzeja Dudę. Jak odczytać ten komunikat?
Prof. Tomasz Szlendak: – Przede wszystkim obawiam się, że nie jest to poparcie dla jakiegokolwiek polityka czy politycznej opcji. Liczne subświaty, w jakich żyją młodzi ludzie i dzisiejsze młodzieżowe nanokulturki, nie mają swoich politycznych reprezentacji. Albo inaczej: na potrzeby młodych niespecjalnie odpowiada jakakolwiek z dużych partii. Paweł Kukiz swoją hybrydyczną tożsamością – zbudowaną po trochu z gwiazdy rocka, trybuna ludowego, celebryty, swojaka w T-shircie i rozemocjonowanego działacza – jest do tych młodych ludzi nieco podobny. Jest im najbliższy, a zatem najbardziej strawny. A przede wszystkim był przeciwko temu wszystkiemu, co im się nie podoba, głównie z powodów kulturowo-estetycznych.
Słyszę tezy, że głosy oddane przez młodych to rodzaj buntu przeciwko ich kiepskiej sytuacji ekonomicznej, głównie przeciwko temu, że zderzają się ze śmieciowymi umowami i kiepskimi płacami. A de facto większość młodych głosujących, zwłaszcza tych mieszkających w miastach, ma dzięki pomocy rodziców z czego żyć do trzydziestki. To w dużej części tzw. gniazdownicy będący na utrzymaniu albo półutrzymaniu rodziców, a nie osoby przymierające głodem. Owszem, to kategoria społeczna dysponująca najniższym dochodem rozporządzalnym, ale nie o pieniądze tu chodzi. Jeśli już to o zamykające ich ściany, które ich zdaniem wybudowała Platforma.
Do tego doszła kombinacja estetycznej odrazy ze znudzeniem. Oni po prostu mają dosyć ekipy rządzącej od ośmiu lat, czyli w zasadzie, od kiedy pamiętają. Mają dość widocznej jak na dłoni tendencji do zajmowania się sobą, postawy identyfikowanej jako lenistwo i kompletnego oderwania od życia na dole.