Stuletni marsz prawicy
Tradycjonaliści u władzy: pierwszy raz będą rządzić samodzielnie
Stworzenie przez Prawo i Sprawiedliwość jednopartyjnego rządu oznacza zerwanie z sięgającą początków II RP tradycją polskiej demokracji. Pierwszy raz pełnię władzy uzyska tradycjonalistyczny nurt, który zawsze odgrywał bardzo ważną rolę, mając poparcie mniej więcej jednej trzeciej wyborców. A czasem jeszcze większe. Ale nigdy samodzielnie nie rządził.
Już w pierwszych polskich demokratycznych wyborach 1919 r., które przeprowadzono kolejno w różnych częściach odradzającej się Polski, przypominający PiS Związek Ludowo-Narodowy zdobył 37 proc. głosów i stworzył najliczniejszy klub w Sejmie. Ale na czele państwa stanął socjalista, naczelnik Józef Piłsudski.
Wincenty Witos, lider PSL-Piast, bliskiego ZL-N, został premierem dopiero podczas wojny 1920 r., i to zaledwie na nieco ponad rok. W wyborach 1922 r. narodowi demokraci z ZL-N zdobyli 98 z 444 mandatów poselskich i 29 ze 111 senatorskich. Ideowo najbliższe im Stronnictwo Chrześcijańsko-Narodowe miało 28 posłów i 11 senatorów, Narodowa Partia Robotnicza – 18 posłów i 3 senatorów, a bliski im PSL-Piast – 70 posłów i 17 senatorów. Zatem ówczesna endecja miała większość w Senacie i blisko połowę miejsc w Sejmie. Premierem został jednak centrowy pragmatyk gen. Władysław Sikorski, a prezydentem mason i kosmopolita Gabriel Narutowicz.
W II RP formacje zbliżone do dzisiejszego PiS nie potrafiły zdobyć i utrzymać władzy, choć zajmowały największą część sceny politycznej i podobnie jak dziś były niezrównane w generowaniu publicznych emocji. Potrafiły mobilizować bojówki oraz tłumy i stworzyć atmosferę, w której zginął prezydent Narutowicz, potrafiły obalać rządy i wytwarzać chaos polityczny, ale władza się ich nie trzymała.