Antoni Macierewicz w roli ministra obrony narodowej najpierw wziął się za to, na czym zna się najlepiej. Krótko po wprowadzeniu się do budynku przy ul. Klonowej 1 zweryfikował wizualnie wszystkich swoich poprzedników. Okazało się, że nikt z nich nie przeszedł próby, więc z holu resortu obrony zniknęły zdjęcia wszystkich ministrów, którzy trwale sprawowali urząd po 1989 r. Rzecznik prasowy MON Bartłomiej Misiewicz potrzebował aż miesiąca i monitu w postaci postraszenia sądem, żeby potwierdzić tę informację, ale stanął na wysokości zadania: „Każdy minister ma prawo do aranżowania pomieszczeń, w których urzęduje wg własnego uznania”. Tak się jednak składa, że minister nie pracuje na korytarzu, lecz w gabinecie. A zdjęcia i portrety polskich dowódców wisiały na korytarzu na pierwszym piętrze. Portrety zdeponowano w MON. „Rozważamy, by umieścić je w godnym miejscu do tego przystosowanym” – dodał rzecznik MON. – Cała ta sytuacja jest symboliczna i wiele mówi o klasie tego ministra – komentuje Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej, którego zdjęcie akurat tam nie wisiało. – Minister Macierewicz zrobił czystkę nie tylko w portretach. Trudno już policzyć, ile osób musiało się pożegnać z armią.
Na obydwie czystki załapał się Janusz Onyszkiewicz, minister, który wprowadzał Polskę do NATO. Od 2010 r. Janusz Onyszkiewicz pełnił w resorcie funkcję radcy. Po zmianie kierownictwa złożył dymisję z miesięcznym wypowiedzeniem. Jednak już następnego dnia karta wstępu Janusza Onyszkiewicza do ministerstwa nie działała. O czym pan minister został poinformowany na bramie i to w niezbyt elegancki sposób. – Jak można tak potraktować człowieka, który dwukrotnie był szefem tego resortu i wprowadził Polskę do NATO?