Gwiazda serialu
Małgorzata Wassermann i jej rola w komisji śledczej ds. Amber Gold
Do szerszej publiczności przebiło się jak dotąd grudniowe przesłuchanie sędziego Ryszarda Milewskiego. To wtedy Marek Suski dopytywał o nazwisko „carycy Katarzyny”, nie pojmując, że świadek miał na myśli Katarzynę Wielką. Cichą bohaterką tej sceny była klubowa koleżanka Suskiego i szefowa komisji śledczej Małgorzata Wassermann, która nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. – Staram się nie śmiać ani nie płakać, choć czasem jest ciężko – powiedziała potem znajomemu posłanka. To ona będzie rozliczana za rezultaty prac komisji.
– Komisja ma wyjaśnić sprawę, odkryć mechanizmy, usprawnić instytucje, by taka afera się nie powtórzyła. Ale komisja ma też pomóc w naprawieniu krzywd tysięcy poszkodowanych. I to jest naszym celem, a nie atakowanie politycznych przeciwników. Wciąż nie jesteśmy nawet w połowie prac, wciąż nie znamy wszystkich dowodów. Nie sądzę jednak, by Marcin P. wymyślił cały skomplikowany proceder. On był wcześniej karany za drobne przestępstwa – przekonuje Wassermann.
Komisja szybko nie skończy
Fotel szefowej komisji zaproponował jej Kaczyński. Jej ojciec – Zbigniew Wassermann – pracował w dwóch takich komisjach – najpierw w sprawie PKN Orlen, a tuż przed katastrofą smoleńską w tej dotyczącej tzw. afery hazardowej. – Prezes bardzo go wtedy chwalił za to, że nie poszedł do komisji jak inni, aby się wypromować, ale żeby ciężko pracować – mówi poseł z władz PiS.
Małgorzata Wassermann opowiadała Bogdanowi Rymanowskiemu w wywiadzie rzece „Zamach na prawdę”, że praca w hazardowej była dla „ojca harówką i tylko najbliższa rodzina wiedziała, ile go naprawdę kosztowała”.