Stare rzymskie przysłowie mówi: si vis pacem para bellum – jeżeli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny. Wiara w powszechne rozbrojenie i ogólną wielkoduszność przywódców może okazać się zwykłą naiwnością. Prędzej czy później pojawia się jakiś polityk, który chce przejść do historii, zaimponować swojemu narodowi, a może tylko nowej kochance.
Nie tylko jednak historia podpowiada, że należy zawsze być gotowym na wojnę i zbroić się. Do podobnych wniosków prowadzi także teoria gier. W minionych dwóch dekadach stała się najbardziej uhonorowaną gałęzią nauk społecznych. Od 1994 r. aż sześciu naukowców otrzymało Nagrody Nobla z ekonomii za rozwój i zastosowanie tej teorii. Zajmuje się ona rozwiązywaniem konfliktów w relacjach między ludźmi, organizacjami i państwami.
Szczególne znaczenie w rozwiązywaniu konfliktów międzynarodowych mają dokonania noblisty Thomasa C. Schellinga. W okresie zimnej wojny przez wiele lat doradzał amerykańskim prezydentom, począwszy od Harry’ego Trumana. Na początku lat 60., kiedy prezydentem był John F. Kennedy, wybuchł konflikt kubański i konfrontacja zbrojna między Zachodem a Wschodem zawisła na włosku. Schelling doradzał wtedy rządowi amerykańskiemu, jak wykorzystać groźbę ataku atomowego w stosunkach ze Związkiem Radzieckim w ten sposób, by jednak nie doprowadzić do wojny.
Ważne było stworzenie wrażenia, że Stany Zjednoczone zdecydowane są przeprowadzić atak jądrowy i zwyciężyć. Schelling, po latach oceniając tamte wydarzenia, nie ma wątpliwości, że balansowanie na granicy ryzyka wybuchu wojny jądrowej pozwoliło jej uniknąć. Robert J. Aumann, który otrzymał Nagrodę Nobla wspólnie z Schellingiem w 2005 r., twierdzi wręcz, że eksperci od teorii gier w dużym stopniu pomogli wygrać zimną wojnę.
Wet za wet
Podstawą teorii gier jest założenie, że uczestnicy (rywale, strony konfliktu) są zdolni do przewidywania działań innych uczestników na podstawie wiedzy o ich motywach i wyznawanych wartościach.