Gdy Anne Austin ze Stanford University w Kalifornii zauważyła na szyi mumii kobiety z egipskiej osady Deir el-Medina oko Horusa i dwa pawiany sądziła, że to malunek mający zapewnić zmarłej życie po śmierci. W końcu oko boga nieba (udżat) było popularnym amuletem ochronnym, a pawian formą boga mądrości Thota, który mógł pomagać zmarłej przejść przez zaświaty. Po dokładniejszych oględzinach okazało się jednak, że to tatuaż. Zdjęcia w podczerwieni mocno pociemniałego w procesie balsamowania ciała ujawniły 30 kolejnych obrazków. Także ramiona i plecy Egipcjanki pokrywały magiczne oczy, na ramieniu miała wizerunek krowy i instrumentu muzycznego sistrum, a na biodrach lotosy. To było ważne odkrycie, bo dotychczas figuralne tatuaże znano tylko z ikonografii. Na skórze zmarłych poddanych faraonów znajdowano wyłącznie szeregi punktów i kresek.
Lecznicze kropki
Tatuaż występował w wielu kulturach plemiennych w różnych zakątkach świata. Nie sposób rozstrzygnąć, czy znaki na ciałach ludzi na rytach naskalnych i figurkach z epoki kamienia to strój, ochrowy malunek czy tatuaż, ale znając ludzką potrzebę trwałej modyfikacji ciała, tej ostatniej opcji nie można wykluczyć.
Z początku, aby wprowadzić barwnik, nacinano lub nakłuwano skórę kościanymi igłami (stąd kropki) lub przez podskórne kanaliki przeciągano sznurek z sadzą, co tworzyło kreski. Bardziej rozbudowane wzory wymagały lepszej techniki i wielodniowych, bolesnych zabiegów, a motywacja, by się im poddać, bywała różna.
Od lat najstarszą wytatuowaną mumią jest Człowiek z lodu, który 5300 lat temu zamarzł w Alpach Ötztalskich. Miał poniżej kolan i na plecach (m.in. na wysokości kręgosłupa lędźwiowego) 61 znaków – dwa krzyżyki i 17 kombinacji kropek tworzących dwa lub trzy równoległe rzędy.